Czwartek upłynął pod znakiem gwałtownego umocnienia złotego. Cena euro spadła do najniższego poziomu od 25 miesięcy. Ruch ten był kontynuacją tendencji zapoczątkowanej w środę po południu. Podobna sytuacja miała miejsce w innych krajach regionu (w Czechach korona była najsilniejsza do euro od przeszło 2 lat, na Słowacji kurs EUR/SKK był najniższy w historii).
Na otwarciu euro było warte 4,02 zł, a dolar 3,08 zł. Stabilizacja trwała jednak tylko moment, po czym inwestorzy zagraniczni zaczęli agresywnie kupować złotego, kurs euro przebił psychologiczne wsparcie na poziomie 4 zł i spadł do 3,98. Dolar kosztował w tym czasie ok. 3,06 zł. Przed południem swoją niefortunną środową wypowiedź próbował naprawić wicepremier Hausner. Wezwał RPP do zmian w swojej polityce, by ograniczyć aprecjację złotego i ulżyć gospodarce. Tę kwestię obiecał też poruszyć na poniedziałkowym spotkaniu NBP – rząd. Godzinę później inwestorzy usłyszeli coś zupełnie przeciwnego z ust ministra finansów Mirosława Gronickiego, który nie widzi zagrożenia dla 5 proc. prognozy wzrostu PKB w 2005 r. i radzi poczekać na dane makroekonomiczne za styczeń i luty. Komentarz prof. Hausnera oraz przeprowadzona w tym samym czasie interwencja słowackiego banku centralnego w celu osłabienia korony przyczyniły się do łagodnej korekty. Cena euro wzrosła do 4 zł, a dolara zbliżyła się do poziomu otwarcia. Kolejna fala umocnienia złotego nadeszła po południu i została spowodowana spadkiem kursu eurodolara. Kurs euro zanurkował do dziennego minimum na 3,9640 zł. O godz. 16.15 euro kosztowało 3,98 zł, a dolar 3,0680 zł.
Krótkoterminowa prognoza
Piątek powinien przynieść wyhamowanie umocnienia polskiej waluty. Oczy inwestorów będą zwrócone na dane z amerykańskiego rynku pracy. Jeśli nie doczekamy się stanowczych reakcji ze strony władz, kurs EUR/PLN będzie nieuchronnie zmierzał do 3,90.