Wydział edukacji łódzkiego magistratu wymaga od dyrektorów łódzkich szkół, aby ci podpisali oświadczenia, w których zapewniają, iż nie zatrudniają nikogo z rodziny w swoich placówkach. O problemie doniosła we wtorek "Gazeta Wyborcza" w Łodzi.
Jak powiedziała we wtorek dyrektor wydziału edukacji Maria Piotrowicz, to efekt obowiązującej od 1990 roku ustawy o pracownikach samorządowych. Wynika z niej m.in., iż "małżonkowie oraz osoby pozostające ze sobą w stosunku pokrewieństwa nie mogą być zatrudnieni u pracodawców samorządowych, jeśli powstałby między tymi osobami stosunek bezpośredniej podległości służbowej".
"O obowiązującej ustawie przypomniał sekretarz miasta, który zobligował szkoły do jej respektowania. Kilkanaście kontroli przeprowadzonych w placówkach przez naszych pracowników przekonało nas, iż w wielu szkołach ta ustawa jest łamana. Stąd pomysł, aby każdy z dyrektorów podpisał takie oświadczenie" - powiedziała Piotrowicz.
Oświadczenia podpisywane są przy okazji wypełniania przez dyrektorów tzw. arkuszy organizacyjnych na nowy rok szkolny, w których informują m.in. o etatach.
Zdaniem dyr. Piotrowicz, wielu pracodawców nie zdaje sobie sprawy, że jest zakaz zatrudniania w swoich placówkach rodziny. "Chcemy uświadomić im wagę problemu. Podpisując oświadczenie, dyrektor szkoły bierze całkowitą odpowiedzialność za to, co robi" - powiedziała Piotrowicz.
Dyrektorzy szkół są zaskoczeni decyzją magistratu, czują się jak oszuści, ale żaden z nich nie chciał przedstawić się z imienia i nazwiska. Jednak, jak twierdzą, oświadczenia podpiszą.