Jolanta Siwierska-Gąsiorowicz oraz Monika Zapłata z Kamienia Pomorskiego mają już wzory wniosków na stypendia. Ale wciąż nie wiedzą według jakich przepisów mogą rozdzielać pieniądze.
Uczniowie i studenci ze wsi mogą liczyć na kilkaset złotych stypendium z europejskich funduszy. Miastowi, nawet ci najbiedniejsi, nie dostaną nic.
Program stypendiów miał pomóc najbiedniejszym uczniom i studentom. Okazuje się, że jest zupełnie nieprzygotowany. Pieniądze z Unii Europejskiej mogą się więc zmarnować. Wszystko przez to, że wciąż nie ma ministerialnych rozporządzeń. A bez przepisów program nie ruszy.
Miastowi na marginesie
Może dojść do absurdalnych sytuacji. Dzieci chodzące do tej samej szkoły zostaną podzielone na dwie grupy - tych, które stypendium dostają i tych, którym się dodatkowe pieniądze nie należą.
Decydującym czynnikiem nie będzie wcale bieda w domu rodzinnym! 250 zł może dostać dziecko ze wsi, u którego w domu dochód na jednego członka to kilkaset złotych. Tymczasem ani grosza nie zobaczy uczeń, w którego domu nikt nie zarabia nic. Dlaczego? Bo jest z miasta.
Niektóre miasta znajdują się jednak w specjalnych strefach. Dzięki temu studenci, na przykład ze Stargardu, mogą liczyć na stypendia, tak jak ich koledzy z wsi. Jednak nie dotyczy to już uczniów szkół ponadgimnazjalnych.
Będą wyjeżdżać
Urzędnicy przyznają, że niektóre zasady dotyczące stypendiów nie są zrozumiałe i logiczne. Spodziewają się masowych przemeldowań.
- Spodziewamy się fali przeprowadzek. Możliwe, że kto będzie miał rodzinę na wsi, będzie zmieniał miejsce zamieszkania. Będzie to oczywiście fikcyjna zmiana - mówi urzędnik w jednym z mniejszych powiatów.