Śpimy w przyczepach, które są dobre na lato, nie mamy gazu, ciepłej wody, a farelki musimy wyłączać na noc - donoszą studenci Akademii Rolniczej z praktyk, na które uczelnia wysłała ich do Wielkiej Brytanii. W takich warunkach pracują nawet pół roku.
Kilkudziesięciu studentów Akademii Rolniczej przebywa na sześciu brytyjskich
farmach. Wkrótce kolejni dojadą na dwie plantacje. Zbierają żonkile,
przygotowują uprawę truskawek. W kierowaniu studentów na praktyki pośredniczy
uczelnia oraz brytyjska firma Hops, z którą AR współpracuje od
lat.
Studenci skarżą się na wyjątkowo trudne warunki. Mimo zimy niektórzy
mieszkają w przyczepach. W nocy nie mają ogrzewania, w dzień brakuje gazu i
ciepłej wody. Jedna z dziewczyn opowiada o dziurawej podłodze w kabinie
prysznicowej. Za mieszkanie w takich warunkach płacą nawet 40 funtów
tygodniowo.
Kierownik sekcji praktyk AR Andrzej Koziec przyznaje, że
uczelnia dostała sygnały z Anglii o kłopotach studentów. - Mamy informację, że
są problemy na jednej, może dwóch farmach. Dopóki jednak nie zgłosi się do nas
konkretny niezadowolony student, nie możemy interweniować - mówi. Jak twierdzi,
studenci są uprzedzani przed wyjazdem, że praca na brytyjskich farmach to nie
przelewki. - Anglicy żyją inaczej niż my, są twardzi. Mówię o tym studentom.
Jeśli ktoś jest teraz niezadowolony, to powinien interweniować na miejscu, u
farmera - uważa kierownik praktyk.