Czego polski rząd nie wie o GMO? Dlaczego nie przyjmuje oczywistych faktów o szkodliwości modyfikowanych upraw? Bo lobbing koncernów produkujących GMO jest w naszym kraju tak ogromny, że rząd zamyka oczy, uszy i usta. Nie wie, bo wiedzieć zwyczajnie nie chce - czytamy na portalu Stefczyk.info .
Gdy patrzę na to, co dzieje się w państwie polskim, nasuwa mi się poważne podejrzenie graniczące z pewnością, że w kraju, jak i poza jego granicami rozgrywa się wiele ważnych spraw, o których rząd RP nie wie lub udaje, że nie wie, bo czasem lepiej jest po prostu nie wiedzieć. Trudno mi zatem ostatecznie rozwikłać tę zagadkę w tym jakże znamiennym, pełnym znaków zapytania, choć od lat dyskutowanym przypadku, kto czego nie wie i dlaczego.
W mediach na nowo rozgorzała dyskusja na temat organizmów genetycznie modyfikowanych i ich zastosowania w rolnictwie po tym, jak opublikowano kontrowersyjne wyniki badań francuskich naukowców na szczurach, które karmione przez 2 lata ziarnem GMO i pojone wodą z dopuszczalną w UE zawartością Roundupu (silnie toksyczny herbicyd powszechnie stosowany w rolnictwie) znacznie częściej niż próba kontrolna zapadały na ciężkie nowotwory, jeśli w ogóle udało im się ten eksperyment przeżyć. Powrócił też, niczym bumerang, temat ustawy o nasiennictwie, o paszach i o GMO. Usta rządu ponownie wypełniły frazesy i obietnice, a także zapewnienia o najlepszych intencjach w sprawie zakazu upraw genetycznie modyfikowanych w naszym kraju. W tym miejscu jednak, jak już zwyczajowo przy takich rozważaniach, podawane są opinii publicznej te same, ograne argumenty, jakoby Polska, nasz kraj, a ściślej my, podatnicy, zapłacić miała gigantyczne kary za wprowadzenie takiego zakazu. Dziś już chyba każde dziecko w szkole wie, że obecny stan prawny w UE faktycznie nie dopuszcza takiego ogólnego zakazu z powodu konieczności zachowania zasady konkurencji. To przykra prawda, lecz Unia Europejska wraz z instytucją odpowiedzialną za dopuszczanie na rynek i kontrolę żywności (EFSA) nie zawsze jest tak kryształowa, jakbyśmy mogli sobie tego życzyć. Gdyby była, z pewnością dawno już obowiązywałby na terenie UE całkowity zakaz upraw GMO oraz sprowadzania genetycznie zmodyfikowanych komponentów paszowych z Ameryki. Jak donoszą badania niezależnych instytutów naukowych, a nie tych sponsorowanych przez koncerny (m.in. Centrum Nauki Kopernik) żywność GMO ewidentnie nie służy ani człowiekowi, ani hodowlanym zwierzętom. Nauka opłacana przez koncerny po prostu niektóre wyniki swoich badań utajnia, a generalnie prowadzi doświadczenia na tyle krótko, by niekorzystne dla niej fakty nie zdążyły wyjść na światło dzienne. Potwierdziły to najnowsze badania francuskie na szczurach prowadzane przez prof. Seraliniego i ostatecznie rozwiały wszelkie mrzonki na temat GMO. Z przykrością to piszę, choć nie bez sympatii dla tych zawłaszczonych przez naukę, inteligentnych istot, że człowiekowi do szczura wcale nie tak daleko, i to zarówno w kontekście medyczno-farmakologicznym, jak i moralnym, jeżeli szczur faktycznie jest tak interesownym i amoralnym stworzeniem, jak sugerują to obiegowe opinie. Gdyby zatem rzeczywiście UE dbała o interesy swoich obywateli, najpóźniej teraz zakazałaby na swoim obszarze żywności GMO. Francja, jak wynika z doniesień prasowych na Zachodzie, a także Austria z Bawarią po tegorocznym Sympozjum Soja Dunajska będą się z naciskiem tego domagać.
5630062
1