Wszyscy wszystko mają, prócz pieniędzy. Chodzi o sprzedaż mięsa, która właściwie nie istnieje - mówią maklerzy. W giełdowych ofertach towarów pod dostatkiem, gorzej z klientami. Wiele firm, aby utrzymać płynność finansową obniżyło ceny swoich produktów. Często można je teraz kupić taniej niż wynosiły koszty zakupu, a i tak chętnych brakuje. Tak jest na przykład z karkówką czy schabem.
Zakłady licząc na większą sprzedaż i lepsze zyski przed świętami, jeszcze latem zrobiły spore zapasy tych mięs. Nikt się jednak nie spodziewał, że ceny spadną i do interesu trzeba będzie dołożyć. Do tego dochodzą jeszcze koszty magazynowania. Sytuacje pogarsza brak możliwości eksportowych. I nic na razie nie wskazuje na to, żeby przynajmniej Ukraina miała otworzyć swoje granice.
Maklerzy szacują, że jakikolwiek ruch na rynku mięsa może zacząć się dopiero w połowie stycznia, kiedy zakłady podliczą zapasy. Na razie nawet na przetargach nie sprzedaje się nic.