Proces trzech pracowników z dwóch rzeźni z północnej Polski, oskarżonych o niehumanitarny ubój świń, rozpoczął się przed Sądem Rejonowym w Pucku (Pomorskie). Grożą im kary do roku pozbawienia wolności.
Dwaj z nich, pracujący w zakładzie w Żelistrzewie koło Pucka i odpowiadający za wrzucanie do wrzątku żywej świni, przed sądem nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień.
Do stawianych zarzutów dotyczących ogłuszania świń prądem na oczach innych zwierząt przyznał się trzeci z oskarżonych, pracownik rzeźni w Bobrowiczkach koło Sławna (Zachodniopomorskie).
Sąd zdecydował w poniedziałek, że podczas odrębnego procesu będzie rozpatrywał sprawę czwartego oskarżonego rzeźnika, pracownika zakładu z Żelistrzewa. Nie stawił się on w sądzie, bowiem wyjechał za granicę. Jego obrońca poinformował, że mężczyzna chce się poddać karze.
Śledztwo w tej sprawie, prowadzone przez prokuraturę w Słupsku, toczyło się od jesieni 2003 roku. Zostało wszczęte, gdy w telewizji nadano film nakręcony w jednej z rzeźni przez Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Zwierząt "Animals". Przedstawiał on m.in. jak zwierzęta, po ogłuszeniu prądem i wbiciu noża w gardło, jeszcze żywe wrzucano do wrzątku.