Handel ze wschodem zawsze był trudny, a teraz jest jeszcze trudniejszy. Eksport na Ukrainę komplikują cła, a do Rosji ostre –niespotykane nigdzie na świecie - wymagania jakościowe. Tiry wyładowane polskim mięsem jeszcze jeżdżą za wschodnią granicę, ale niestety coraz rzadziej. Białoruś - mimo naszych protestów - całkowicie zakazał eksportu z powodu wykrycia w naszym kraju grypy A/H1N1.
W zeszłym roku na ukraiński rynek wysłaliśmy 70 tysięcy ton mięsa. W tym tego wyniku na pewno nie powtórzymy. Sprzedaż na Ukrainę jest bowiem związana z ryzykiem. Kryzys gospodarczy w tym kraju spowodował, że wielu odbiorców ma problemy z terminowymi zapłatami. Do tego dochodzą wprowadzone 2 miesiące temu cła.
Zbigniew Nowak – ZM „Nowak”: nie dziwmy się, że Ukraina broni własnego rynku, chociaż pozornie się wydaje, ze wszystko jest w porządku. Tam też są przetwórcy, tam też są stowarzyszenia branżowe, które bronią otwarcia rynku ukraińskiego.
Wiadomo, że Rosja również zastanawiała się na wprowadzeniem ceł. Ostatecznie do tego nie doszło. Lecz zamiast wymyślono coś bardziej uciążliwego i …unikalnego w skali świata.
Ryszard Smolarek – ZM „Łmeat Łuków”: Rosjanie wprowadzili bardzo rygorystyczne wymogi jeśli chodzi o bezpieczeństwo żywności. Czyli badania na melaminę, metale ciężkie i wiele innych dodatkowych badań, gdzie nigdzie na świecie się nie żąda tego.
Eksport skutecznie utrudnia także sytuacja na rynku krajowym. Niskie pogłowie trzody chlewnej przełożyło się na wysokie ceny mięsa. W efekcie dla wschodnich odbiorców bardziej atrakcyjne staje się kupowanie w Danii czy Holandii.
.png)
Zaloguj przez Facebook
