Kraje UE są podzielone ws. szerszego otwarcia unijnego rynku na produkty rolne z Ukrainy oraz przyspieszenia obniżania ceł na wyroby przemysłowe. Polska deklaruje wsparcie dla sąsiada, ale też zgłasza zastrzeżenia co do zwiększenia importu niektórych towarów.
W czwartek unijni ministrowie odpowiedzialni za handel rozmawiali w Brukseli o propozycji Komisji Europejskiej wprowadzającej dodatkowe preferencje handlowe dla Ukrainy. Ma to być uzupełnienie obowiązującej od początku 2016 r. unijno-ukraińskiej umowy o pogłębionej i całościowej strefie wolnego handlu (DCFTA), na mocy której obie strony otworzyły wzajemnie swoje rynki.
"Połowa krajów popiera stanowisko Komisji Europejskiej, żeby udzielać większej pomocy dla Ukrainy, a połowa krajów miało takie stanowisko jak Polska i Parlament Europejski, żeby ograniczyć część ulg na import" - powiedział w Brukseli polskim korespondentom wiceminister rozwoju Tadeusz Kościński.
Po niecałym roku od wejścia w życie porozumienia o wolnym handlu UE-Ukraina Komisja Europejska wyszła we wrześniu 2016 r. z propozycją rozporządzenia mającego zwiększyć sprzedaż określonych ukraińskich produktów rolnych oraz przyspieszenia redukcji ceł dla produktów przemysłowych. Chodziło m.in. o pszenicę, kukurydzę, jęczmień, przetwory z pomidorów czy miód oraz mocznik.
Sprawa nie jest prosta z powodu obaw polskiego przemysłu i rolników, którzy z niepokojem obserwują prace nad tym rozporządzeniem. Nasi producenci boją się, że dodatkowe kwoty importowe dla produktów ukraińskich pogarszają ich sytuację. Z drugiej strony politycy widzą potrzebę wspierania Ukrainy.
Na początku maja komisja handlu międzynarodowego Parlamentu Europejskiego przyjęła stanowisko, w którym chce wyłączenia z listy objętej preferencjami produktów wrażliwych dla branży rolnej i przemysłowej: pszenicy, pomidorów przetworzonych oraz mocznika (surowiec do produkcji nawozów). Chce też umożliwienia przemysłowi UE i organizacjom go reprezentującym rozpoczęcia postępowania ochronnego, kiedy ich interesy są zagrożone.
Jak mówił Kościński, polski rząd również opowiada się za wyłączeniem z preferencji pszenicy, przetworzonych pomidorów oraz kukurydzy. "Trzeba powiedzieć jasno, że polska popiera politycznie Ukrainę i tak samo jest poparcie ekonomiczne, ale musimy być też lojalni wobec naszych producentów" - zaznaczył wiceminister.
Przypomniał, że Polska ma odmienne położenie geograficzne niż inne kraje UE, będąc sąsiadem Ukrainy jest bardziej narażona na negatywne implikacji zwiększenia importu określonych produktów ukraińskich do UE.
Całkowicie przeciwko przyznawaniu dodatkowych preferencji handlowych Ukrainie wypowiedziała się w czwartek tylko delegacja węgierska. Za szerszym otwarciem drzwi były m.in. Wielka Brytania, Bułgaria, Finlandia, Chorwacja, Litwa i Czechy. Przedstawiciel rządu w Pradze wskazywał nawet, że ograniczenia preferencji podważają wiarygodność UE wobec Ukrainy. Podobne stanowisko jak Polska przedstawiały kraje z silnym rolnictwem, m.in. Francja.
Parlament Europejski ma głosować swoje stanowisko w tej sprawie pod koniec miesiąca. Gdy państwa członkowskie będą gotowe ze swoim stanowiskiem, będą się mogły zacząć negocjacje nad ostatecznym kształtem przepisów.
UE jest największym partnerem handlowym Ukrainy. Eksport ukraiński do UE wyniósł 12,7 mld euro w 2015 roku, podczas gdy eksport z UE na Ukrainę wyniósł 13,9 mld euro. Głównym ukraińskim towarem eksportowym są surowce, produkty chemiczne i maszyny; UE eksportuje na Ukrainę przede wszystkim maszyny, sprzęt transportowy, chemikalia i wyroby przemysłowe.
Krzysztof Strzępka (PAP)