W mediach społecznościowych, a coraz częściej i w tych tradycyjnych (np. Polityka) pojawiają się głosy winiące nowoczesne rolnictwo za wzrost zanieczyszczenia środowiska, zwłaszcza emisję CO2. Diagnozy w niewielkim stopniu słuszne (rolnictwo odpowiada za około 10 proc emisji). Bardziej jednak niebezpieczne są wyciągane z nich wnioski i apele całkowitego zaniechania intensywnej hodowli zwierząt. Ich autorzy popełniają bowiem istotny błąd. Nawołując do walki z fundamentalizmem sami popadają w fundamentalizm - tym razem ekologiczny.
We współczesnej historii cywilizacji zdarzało się, że człowiek dostrzegał negatywne skutki swych działań i, by im zapobiec, wprowadzał drastyczne środki zaradcze. Skutki tych działań okazywały się często o wiele gorsze niż zło któremu miały zapobiec. Przykład ropuch australijskich pokazuje ryzyka takich nieprzemyślanych interwencji. Płaz, który dziś sieje zniszczenie w Australii wypierając lokalne gatunki, został sprowadzony właśnie jako naturalne remedium na owadzie szkodniki trzciny cukrowej. Najdrastyczniejsze przykłady dają Chiny. W latach lat 60-tych postanowiono pozbyć się tam wróbli, od tysięcy lat koegzystujących z człowiekiem. Uznano, że jest to współpraca, na której człowiek traci, a ziarnojada wróbla uznano za głównego szkodnika upraw. Masowe akcje spowodowały niemal całkowite wytępienie tych ptaków. W rezultacie, zbiory ryżu padły ofiarą szarańczy, która skorzystała z nieobecności jednego ze swych wrogów. W splocie podobnych działań szacuje się, że w Chinach ofiarą głodu mogło paść nawet 60 mln ludzi.
Dzisiejsze nawoływanie by natychmiast zerwać z intensywną hodowlą zwierząt ma w sobie coś z tych hunwejbinowskich zapędów, a stojące za nimi ruchy społeczne mają bardzo fundamentalistyczny charakter, bazujący bardziej na zręcznie budzonych emocjach i pojedynczych badaniach, niż na rozległych i głębokich analizach agrarnych, ekonomicznych, społecznych, czy nawet medycznych.
Przypomnijmy, że do czasu rozwoju nowoczesnych metod rolnictwa, głód był stałym towarzyszem ludzkości. Jeszcze w XIX wieku w Europie potrafił zabić kilka milionów mieszkańców Irlandii. Już jednak w XX wieku największe klęski głodu miały swoje przyczyny w ideologicznym przyjęciu niesprawdzonych założeń i gwałtownym rozmontowaniu sprawnie działających mechanizmów produkcji żywności. W Związku Radzieckim w latach 20-stych postanowiono zlikwidować tradycyjne rolnictwo na Ukrainie wychodząc z założenia, że idea spółdzielni i wspólnot producenckich będzie efektywniejsza. W rezultacie doprowadzono do jednej z największych klęsk głodu w historii Europy, a Rosja z jednego z największych eksporterów żywności zamieniła się w jej importera. Podobną genezę miała wspomniana wcześniej klęska głodu w Chinach. Równie utopijne założenia przyświecały władzom Kambodży. Idea, że całe społeczeństwo można przeprowadzić na wieś, rezygnując z wszelkich zdobyczy cywilizacji skutkowała śmiercią niemal ¼ populacji.
Frans Timmermans (wiceprzewodniczący wykonawczy Komisji Europejskiej), zwolennik i jeden z twórców Europejskiego Zielonego Ładu, w jednym z ostatnich wywiadów ocenił, że rolnictwo jest odpowiedzialne za 10% emisji gazów cieplarnianych. Rodzi się pytanie dlaczego Komisja Europejska oraz autorzy publikacji skupiają się na rolnictwie – stosunkowo mało znaczącym elemencie zmian klimatycznych, pomijając cały przemysł czy transport? Nie słychać argumentów za tym, aby rozebrać fabryki samochodów i przenieść produkcję do licznych zakładów rzemieślniczych, tworząc nowe miejsca pracy dla setek tysięcy osób. W przypadku samochodów odpowiedź jest oczywista. Bo mało kogo byłoby stać na kupienie tak wykonanego samochodu. Nikt nie wspomina, że podobnie będzie w przypadku rolnictwa.
Zanim zdecydujemy się na całkowite zerwanie z intensywną hodowlą zwierząt przypomnijmy jeden istotny fakt. To dzięki niej skutecznie zaspokajamy potrzeby nieustannie rosnącej populacji ludzi. Dziś na świecie żyje ponad 7 mld ludzi. Jednocześnie nigdy wcześniej w historii ludzkości tak mały jej procent narażony był bezpośrednio na głód. Dziś klęska głodu jest efektem splotu niepomyślnych okoliczności: prowadzonych wojen, upadku administracji, klęsk naturalnych. Jeszcze w połowie lat 50-tych, w dwóch najludniejszych krajach świata: Indiach i Chinach, powtarzające się, powszechne, klęski głodu były wpisane w naturalny cykl. Remedium stała się „zielona rewolucja” – wprowadzenie nowoczesnych metod rolniczych, ze sztucznym nawożeniem, nowymi, genetycznie modyfikowanymi gatunkami roślin i intensywną hodowlą zwierząt, dla potrzeb propagandowych dziś nazywaną „przemysłową”.
Załóżmy jednak, że od tego roku rezygnujemy całkowicie z intensywnych metod hodowli. Co jest alternatywą:
- sztuczne mięso? – to na razie obiecujące, ale ciągle jednak eksperymentalne metody, pierwsze wdrożenia znamy od roku, może dwóch. To zdecydowanie za mało by poznać długoterminowe skutki spożywania takiego syntetycznego, mięsa, nie mówiąc o tym, że metody są drogie i niemożliwe jeszcze do masowego zastosowania
- przeniesienie produkcji do drobnych gospodarstw? To utopijna wizja. Świetna w przekazie wizualnym ze zdjęciem rodziny czule tulącej prosiaczka i opiekującej się stadkiem kilku kur. Polska ma akurat doświadczenia z takim rolnictwem, bo dominowało ono w sektorze prywatnym do lat 90-tych. Efektem były stałe niedobory, a kolejki po mięso były stałym elementem krajobrazu PRL. Nietrafione są też argumenty ekologiczne. Przekaz że hodowanie 10 tys. świń w tysiącu małych gospodarstw będzie bardziej ekologiczne niż ta sama ilość w jednej nowoczesnej fermie, jest tak samo prawdziwe jak hasło, że lepsze będzie ogrzewanie każdego mieszkania własnym piecykiem węglowym, niż dostarczanie prądu do ogrzewania z hydroelektrowni. Przecież te 10 tys. świń produkuje dokładnie tyle samo dwutlenku węgla, metanu i zanieczyszczeń bez względu na to, gdzie są hodowane. Wbrew stereotypowym wyobrażeniom to właśnie duże i nowoczesne fermy mogą zapewnić humanitarne warunki hodowli oraz wykwalifikowanych pracowników dbających o zdrowie i higienę trzody. Przede wszystkim zaś dysponują one odpowiednią wiedzą i kapitałem pozwalającym wdrożyć technologie pozwalające zagospodarować wytwarzany metan i nieczystości, wprowadzić zamknięty obieg wody, samowystarczalność energetyczną i generalnie zmienić obciążenie hodowli dla środowiska. To nie jest eksperyment. W Polsce już działają gospodarstwa i fermy które takie systemy skutecznie wdrożyły, czego przykładem są chociażby hodowle firmy Goodvalley z Przechlewa.
- produkcja roślinna w miejskich fabrykach pionowego rolnictwa? Warunki, w których się ona odbywa mają niewiele wspólnego z ekologią. Rośliny wzrastające w zamkniętych halach produkcyjnych, pozbawione naturalnego świata do fotosyntezy korzystają z oświetlenia sztucznego. Woda pochodzi z sieci wodociągowej, a substancje odżywcze niezbędne dla wzrostu roślin pozyskiwane są z innych fabryk. Cały system pionowego rolnictwa korzysta z energii elektrycznej dostarczonej z zewnątrz, która zasila urządzenia zapewniające stałą temperaturę i wilgotność w pomieszczeniu. Może w przyszłości będzie to element produkcji żywności na masowa skalę, ale o charakterze przemysłowym, bez porównania większym niż np. produkcja kukurydzy na 500 ha w tradycyjny sposób, nawożona nawozami naturalnymi pochodzącymi z produkcji zwierzęcej.
Zanim więc weźmiemy się za rewolucyjne działania, których długoterminowych skutków nie jesteśmy w stanie przewidzieć, pomyślmy o ewolucji. Jest bowiem możliwe zachowanie metod agrarnych oddalających od rosnącej populacji ludzkości widmo głodu, a jednocześnie radykalnie zmniejszających obciążenie dla środowiska. W miejsce stwierdzeń ideologicznych szukajmy rozwiązań technologicznych. Promowanie i wspieranie tego kierunku będzie bardziej skuteczną drogą, w przeciwieństwie do opartej na ideologicznych postawach kolejnej rewolucji, której skutków i efektów nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Wybór Gaja czy Medea jest fałszywą alternatywą. Nowoczesne rolnictwo staje się ekologiczne, zachowując potencjał produkcyjny. Niesprawdzone eksperymenty nie wnoszą znaczących ekologicznych ulepszeń, a ich siłowe wprowadzenie może przynieść dramatyczne skutki dla światowej produkcji żywności.
Biuro prasowe POLPIG