Kolejny tydzień stabilizacji na rynku naftowym
Od początku stycznia cena ropy na giełdzie w Londynie waha się w okolicach poziomu 55 dolarów. Miniony tydzień także nie przyniósł przełomu na rynku naftowym. Notowania surowca co prawda rosły i w piątek przed południem znajdowały się powyżej 56,50 USD, czyli około dwa dolary wyżej niż na zamknięciu z wcześniejszego piątku. Ciągle utrzymują się jednak poniżej tegorocznych maksimów.
Pierwsze styczniowe podsumowania przestrzegania przez OPEC i producentów spoza kartelu warunków porozumienia w sprawie ograniczenia wydobycia wypadają zaskakująco dobrze. Według różnych szacunków zrealizowane zostało nawet 80 proc. z planowanych cięć. Duża część obserwatorów rynku spodziewała się, że ten wynik może być słabszy, więc jest to argument za droższą ropą.
Nie widać jednak na razie skutków tych działań w postaci wyraźnego spadku zapasów surowca, a w USA w ostatnich tygodniach Departament Energii notował nawet wzrost rezerw ropy i benzyn. Warto pamiętać, że redukcja rekordowo wysokich zapasów była jednym z głównych celów porozumienia producentów. Według sekretarza generalnego OPEC globalne rezerwy surowca muszą spaść o około 270 milionów baryłek i zbliżyć się do 5-letniej średniej, abyśmy mogli mówić o tym, że rynek naftowy wraca do równowagi.
W drugiej połowie minionego tygodnia impulsem do zwyżki na rynku naftowym były spekulacje na temat możliwych nowych sankcji na Iran. Administracja Donalda Trumpa ma rozważać taki krok w reakcji na testy rakiet balistycznych przeprowadzone przez władze w Teheranie. Ewentualne nowe obostrzenia we współpracy gospodarczej z Iranem nie przełożą się raczej bezpośrednio na eksport surowca z tego kraju, ale związane z nimi ryzyko dla stabilności dostaw ropy ma swoje odbicie na rynku naftowym.
dr Jakub Bogucki, Grzegorz Maziak, e-petrol.pl