Polska znajduje się wśród krajów, w których najszybciej zwiększa się liczba młodzieży na studiach wyższych – wynika z najnowszego raportu Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD).
W latach 1995–2002 liczba studentów szkół wyższych zwiększyła się w Polsce o ponad 50 proc. Takim sukcesem mogą się pochwalić jeszcze tylko Czechy, Grecja, Węgry, Islandia, Grecja i Korea Południowa. Wśród krajów OECD postępów w tej dziedzinie nie zrobiły tylko Francja, Niemcy i Austria. W dużej mierze to efekt starzenia się społeczeństwa.
Mimo dobrych wyników, nadal zostajemy w tyle, jeśli porównać ogólną liczbę osób z wykształceniem „trzeciego stopnia” (tertiary education – czyli studia wyższe albo kursy będące ich odpowiednikiem). U nas jest to 12 proc. osób w wieku 25–64 lata. U światowych liderów, w USA albo Japonii, około trzech razy więcej. Średnia dla krajów OECD to 19 proc. W Polsce studia wyższe są coraz bardziej popularne, bo ich dyplom zwiększa szansę na znalezienie pracy i wyższe zarobki. Zwiększa się ruch nawet na kierunkach dających mniejszą szansę na znalezienie dobrego zatrudnienia. Eksperci mówią o efekcie „odraczania bezrobocia”.
Ciekawe, że coraz bardziej popularne stają się studia zagraniczne. W 2002 roku w krajach OECD prawie 2 mln studentów uczyło się poza swoim krajem ojczystym. Od roku 1998 liczba studentów zagranicznych na uczelniach państw OECD wzrosła o 34 proc. Coraz więcej cudzoziemców studiuje w Czechach, Islandii, Korei Południowej, Szwecji i Nowej Zelandii – tam na Uniwersytetach uczy się aż o 60 proc. więcej obcokrajowców niż w 1998 roku. Wielka Brytania, Turcja i Polska to jedyne kraje, w których liczba studentów z zagranicy spadła.
W raporcie źle wypadli polscy uczniowie. Mniej więcej co trzeci regularnie wagaruje. W dodatku 40 proc. z nich nie identyfikuje się ze szkołą – pod tym względem gorzej jest tylko w Korei Południowej.