Nowa ustawa o szkolnictwie wyższym ma pogodzić interesy uczelni publicznych i niepublicznych i zrównać je w prawach. Powstała z inicjatywy prezydenta, który w środę dostał projekt i skieruje go do Sejmu.
W ponad 300 polskich uczelniach wyższych uczą się niemal 2 miliony studentów.
Przygotowywany przez rok dokument ma godzić interesy uczelni publicznych i
niepublicznych. Kością niezgody jest m.in. praca akademickich wykładowców na
kilku etatach. Projekt zakłada, że teraz potrzebna będzie zgoda rektora
macierzystej uczelni, a pracować będzie można najwyżej na dwóch
etatach.
Studenci za to nie będą mieli ograniczeń. Ustawa ma im umożliwić
kształcenie się na kilku uczelniach, także zagranicznych. Ustawa ma rozwiązać
również problem nierównego traktowania uczelni państwowych i niepaństwowych.
Projekt zakłada, że wszystkie szkoły - niezależnie od typu - mogą prowadzić
studia podyplomowe i tworzyć filie. Warunkiem jest jedynie posiadanie
odpowiedniej bazy materialnej i kadry. Ponadto studenci z uczelni niepaństwowych
zyskują prawa do stypendium socjalnego, a ich szkoły - do dofinansowania z
budżetu państwa.
Podczas prac nad ustawą nie obyło się bez sporów.
Rozmowy były niełatwe, a interesów do pogodzenia - sporo. Protesty budziła m.in.
propozycja, by wykładowca mógł pracować tylko w jednej uczelni. Szkoły
niepaństwowe bały się, że zabraknie im kadry. Ostatecznie ten przepis
złagodzono.
Projekt ustawy dostosowuje też nasze szkolnictwo do wymogów
unijnych. Dzięki tym regulacjom - polscy studenci będą mogli kształcić się na
kilku uczelniach - także zagranicznych - i swobodnie przenosić zdobywane tam
punkty.