Do niedawna 1 października kojarzony z akademiami, uroczystymi przemówieniami, kolejkami po indeksy w dziekanacie i z meldowaniem się w akademiku coraz bardziej zaczyna przypominać zwykłą rynkową działalność. Na uczelnie wkradają się supermarketowe techniki...
Pozornie dwa odrębne światy: Jeden to zwykle centrum miasta i szacowne
mury, a z drugiej strony przedmieście wielkich aglomeracji i supermarket, o
którym do niedawna na wyższej uczelni raczej tylko mówiono, robiąc socjologiczne
analizy czy prowadząc zajęcia z ekonomii.
Czasy się jednak zmieniły: Supermarket zaczyna wkraczać na uczelnie. To jest działalność rynkowa - mówi doktor Dariusz Rot z Uniwersytetu Śląskiego. Cel jest jeden – zdobyć studenta. Najlepiej zrobić to reklamą, jeszcze lepiej kolorową: To jest socjotechnika, to są informacje: ”Gratis” , „U nas za darmo”, „U nas najtaniej”, „Najlepsza uczelnia”. Można wymieniać dalej.
Doktor Dariusz Rot uspokaja jednak. Jego zdaniem mechanizmy i niż demograficzny sprawią, że sytuacja się ustabilizuje, na rynku zostaną najlepsze uczelnie a stosowanie socjotechniki przestanie mieć znaczenie.
A co jeśli nie? „Wiedza na wagę”? „Zaliczenie gratis”?...