Gdy zasoby ryb są stabilne, uznaje się, że jest równowaga między połowami a zasobami morskimi.
W rzeczywistości jest to oznaka kurczenia się zasobów - wynika z opracowania Instytutu Badań i Rozwoju IRD opublikowanego w Paryżu.
Od 1950 r. Organizacja NZ ds. Wyżywienia i Rolnictwa FAO gromadzi dane o łowiskach, aby klasyfikować je według stopnia eksploatacji. Kiedy ilość ryb łowionych jest stabilna, uważa się powszechnie, że osiągnięto równowagę między połowami a odnową zasobów.
Tymczasem analizując dane FAO z lat 1950 - 2000 naukowcy z Ośrodka Badań Zasobów Ryb Śródziemnomorskich i Tropikalnych (CRH/IRD) w Sete (południowa Francja) doszli do wniosku, że stabilizacja połowów nie jest wcale synonimem prawidłowej gospodarki zasobami i świadczy o nieprzewidzianym załamaniu się zasobów danego gatunku ryb.
W badanym okresie naukowcy dostrzegli na 366 łowiskach, stanowiących 24 proc. ogółu, załamanie się produkcji.
Zjawisko to dotyczy wszystkich badanych gatunków, wydaje się jednak bardziej dotyczyć ryb głębinowych, takich jak dorsz, łupacz czy łosoś. W 21 procentach dochodziło najpierw do ustabilizowania się produkcji, co nie pozwalało przewidzieć załamania się połowów.
Przez około 10 lat połowy były na tym samym poziomie, potem w ciągu kilka, lat gwałtownie malały- wynika z opracowania Instytutu Badań i Rozwoju IRD opublikowanego w Paryżu. Naukowcy uważają więc, że pozorna równowaga między połowami a odnową zasobów ukrywa w istocie stopniowe kurczenie się populacji ryb.
Tłumaczą to dwoma czynnikami - z jednej strony większymi połowami z racji postępu technicznego (sonary do wykrywania ławic, mapy satelitarne), a z drugiej prostym mechanizmem: populacja ryb, która zmalała poniżej pewnego limitu, nie może zapewnić odtworzenia się.