W Klaskawie (woj. kujawsko-pomorskie) od trzech lat ginie bydło. Gospodarze klną, bo krowa w Klaskawie jest świętością. Z łąk inaczej nie da się wyżyć.
Tydzień temu Jakubowskim zginęła młoda krowa, wcześniej dorodny byk. Nie mają wątpliwości, że w Klaskawie lub w sąsiednich miejscowościach niebawem zginie kolejna krowa.
Złoty interes
W tym roku z łąk zginęło pięć zwierząt.
Kradzież krów to złoty interes – mówią rozmówcy "Pomorskiej".–
Zawsze gdzieś da się je odstawić, a przy tym nic nie grozi, bo policja na
gorącym uczynku nie złapie.
Dopiero co ukradli nam ładną, młodą
krowę – mówi Andrzej Jakubowski. – Jak tak dalej pójdzie, to swój
złodziejski nos wścibią nawet do obory.
Za co do szkoły
Stratę zwierząt Jakubowskim ciężko odżałować.
Rodzina utrzymuje się wyłącznie z chowu bydła. Teraz zostało im osiem sztuk i by
ich nie stracić, codziennie eskortują zwierzęta na łąkę i do obory. Nie może
być tak, że krowy dalej będą ginąć – denerwuje się Jakubowski. – Przecież
ja nie mam dzieci do szkoły za co posłać.
Tylko na koziołki?
Jeden z miejscowych widział przy bagnach
wieczorem lublina, w nim kilku mężczyzn. Dziwnie się zachowywali – mówi.
– A policja nam powiedziała, że to pewnie myśliwi, którzy tu na koziołki
polowali.
W Klaskawie już się nie łudzą, że policja schwyta
złodziei bydła. Szajka działa na czerskich łąkach od kilku lat. Teraz są w
Klaskawie.
Czekamy na wszelkie sygnały od mieszkańców – mówi
zastępca komendanta policji w Czersku Adam Warnke. – Jeżeli ktoś ma
jakiekolwiek informacje, to bardzo prosimy o kontakt