Ponad połowa gospodarstw posiadająca zezwolenia na handel tucznikami z Rosją - straciła uprawnienia eksportowe. Tym razem to nie inspektorzy z Moskwy, a z Polski odebrali certyfikaty rolnikom. Powód zupełnie błahy.
Do niedawna prawo eksportu żywych tuczników posiadało 114 gospodarstw. Do Rosji każdego miesiąca trafiały zwierzęta hodowlane i rzeźne.
Tadeusz Blicharski, Polskie Zrzeszenie Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej Polsus: Nie są to takie ogromne ilości, ale są to dziesiątki tysięcy ton.
Jak bardzo eksport tuczników był hodowcom potrzebny widać po wynikach sprzedaży.
W ubiegłym roku do rosyjskich rzeźni trafiło ponad 42 tysiące tuczników. Jednocześnie do tamtejszych hodowli polscy eksporterzy wysłali ponad 5 tysięcy sztuk. Z tegorocznych danych wynika, że eksport świń na mięso znacznie się już zwiększył.
To zdaniem Polskiej Inspekcji Weterynaryjnej wystarczający powód do weryfikacji. Kontrole firm wykazały, że ponad połowa z zrezygnowała ze sprzedaży lub straciła partnera handlowego. Ich miejsce zajęły więksi eksporterzy, którzy wciąż zwiększają wysyłane partie. Polskie kontrole mają im w tym jeszcze pomóc.
Janusz Związek, Główny Lekarz Weterynarii: trzymanie na liście tych stu kilkunastu podmiotów, który chce mieć taki certyfikat, to nie ma sensu. Po drugie, chcąc udowodnić Rosjanom, że mamy nadzór, to musimy tę listę co jakiś czas weryfikować.
Nie oznacza to jednak, że o uprawnienia teraz będzie trudniej, bo lista wciąż jest otwarta. O tym, kto się na niej znajdzie decydują polskie władze weterynaryjne. Jednak na znaczny wzrost zainteresowania handlem z Rosją mało kto wierzy. Świń w Polsce wciąż jest stosunkowo niewiele. W dodatku niskie ceny tuczników hamują szybką odbudowę stad.
Witold Choiński, Polskie Mięso: realnie w tym roku może być pod 15 milionów sztuk. To jest maksymalna granica, którą możemy osiągnąć.
Jeszcze pół roku temu szacowano, że liczba tuczników może być nawet o 1 milion wyższa.
7223784
1