Uwagę turystów wędrujących przez m.in. beskidzkie i bieszczadzkie lasy zwracają uwagę dziwnie wyglądające urządzenia: jedne mają kształt rury, przymocowanej pionowo do słupka drewnianego, inne są foliowym ekranem, pod którym znajduje się plastikowa rynienka i butelka. Są również przypominające żyrandol, z podwieszonym doń woreczkiem foliowym. Wszystkie są pułapkami feromonowymi, służącymi do odłowów owadów - szkodników drzew leśnych.
W każdym nadleśnictwie wystawia się przynajmniej kilkadziesiąt takich pułapek na różne gatunki owadów. Najczęściej odławia się: brudnicę mniszkę, drwalnika paskowanego, kornika drukarza, rytownika pospolitego i cetyńca. Warto wiedzieć, że w pudełku od zapałek mieści się tysiąc korników, natomiast w sprzyjających warunkach w ciągu roku z dwóch generacji, ten tysiąc może się rozmnożyć nawet do miliona sztuk - mówi Edward Marszałek, specjalista ds. informacji w RDLP w Krośnie.
Wewnątrz każdego typu pułapki znajduje się syntetyczny feromon (substancja wabiąca lub informująca, wytwarzana przez organizm owada). To albo feromony płciowe, wytwarzające zapach osobnika płci przeciwnej lub agregacyjne, działające na całość populacji gatunku, informując je np. o dużej ilości pokarmu w danym miejscu, co powoduje skupienie (agregację) osobników w okolicy pułapki.
Wyniki odłowów poszczególnych gatunków owadów pozwalają monitorować zagęszczenie ich populacji, a także prognozować z wyprzedzeniem ich masowe pojawianie się, a następnie planować ewentualne zwalczanie - mówi E. Marszałek.
Pułapki dają leśnikom większą wiedzę o zagrożeniach stanu środowiska leśnego. Dane z odłowów owadów są przetwarzane i służą do sporządzania mapy zagrożenia drzewostanów. Informacje o ewentualnym zagrożeniu znane będą pod koniec lata, gdy zakończy się cały cykl rozrodczy owadów - dodaje leśnik.