Minister rolnictwa Marek Sawicki podczas dorocznych dożynek na Jasnej Górze zobowiązał się, że będzie walczył na forum unijnym o całkowity zakaz używania organizmów genetycznie zmodyfikowanych (GMO) w hodowli roślin i zwierząt w całej Unii Europejskiej, i o zakaz produkowania żywności na bazie GMO. Starania o zablokowanie GMO miał rozpocząć na nieformalnym posiedzeniu Rady Ministrów Rolnictwa UE we Wrocławiu.
Czy minister Sawicki rzuca wyzwanie wielkiemu lobby finansowemu, które stoi za rozpowszechnianiem organizmów genetycznie zmodyfikowanych? Albo zapytajmy inaczej: czy aktywność szefa resortu rolnictwa jest spowodowana taktyką wyborczą, czy też dobrem całej Europy? Do tej pory pan minister dał się poznać jako zwolennik wprowadzania genetycznie zmodyfikowanych organizmów w hodowli roślin i zwierząt w Polsce, mimo że nasz kraj zgodnie z prawem jest od nich wolny.
Całkowite zaskoczenie
Polska opinia publiczna przyjęła z zaskoczeniem wypowiedź ministra Sawickiego, który w odróżnieniu od szefów rolnictwa poszczególnych państw UE domagających się zakazu wprowadzenia GMO w swoich krajach, wbrew obowiązującemu polskiemu prawu zamierzał wprowadzić w Polsce GMO. Przypomnę, że zgodnie z obowiązującą ustawą o organizmach genetycznie zmodyfikowanych z 21 czerwca 2001 roku istnieje w Polsce całkowity zakaz uwalniania organizmów genetycznie modyfikowanych. Pod pojęciem zamierzonego uwalniania GMO rozumie się każde działanie polegające na zamierzonym wprowadzaniu do środowiska organizmów GMO, bez zabezpieczeń mających na celu ograniczenie kontaktu ludzi i środowiska z GMO. Inaczej mówiąc, istnieje kategoryczny zakaz hodowli roślin i zwierząt modyfikowanych genetycznie, a każde wykorzystanie tych organizmów, łącznie z badaniami naukowymi, wymaga zgody ministra środowiska.
Lobby GMO w Unii, reprezentowane również przez wielu urzędników w Brukseli, zaczęło sugerować, że uprawa roślin genetycznie modyfikowanych, pochodzących z importu nasion, nie jest uwalnianiem GMO. To zdecydowanie nadinterpretacja prawna i na tym tle za czasów rządów PiS w latach 2005-2007 doszło do konfliktu i procesu przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości. Obecny rząd PO - PSL, a więc również minister Sawicki, mimo wygranego procesu z Komisją Europejską, przychylił się do opinii wspomnianego lobby. Paradoks - wysianie jednego nasiona z polskiego laboratorium naukowego jest uwolnieniem, na które trzeba mieć zgodę ministra środowiska, podczas gdy zasianie kilkuset hektarów nasionami genetycznie modyfikowanej kukurydzy, pochodzącymi z laboratoriów firm zagranicznych, takiej zgody nie wymaga.
Wychodząc naprzeciw lobby GMO, rząd PO - PSL przygotował w 2009 roku projekt nowej ustawy o organizmach genetycznie zmodyfikowanych, wprowadzając zapis, że uprawa genetycznie modyfikowanych roślin nie jest uwalnianiem. Zgodnie z tym na wysiew importowanych nasion nie byłaby potrzebna zgoda ministra środowiska. W roku 2009 rozpoczęto procedowanie projektu ustawy w Sejmie, powołując specjalną podkomisję wyłonioną z członków sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa. Na jej przewodniczącego wybrano autora niniejszego artykułu. Po prawie rocznej pracy podkomisja, korzystając z wielu opinii prawnych i naukowych, zmieniła projekt rządowy, wprowadzając całkowity zakaz uwalniania organizmów genetycznie zmodyfikowanych. Przyjęto, że uprawa rolna genetycznie modyfikowanych roślin jest oczywistym uwalnianiem do środowiska. Wolą polityczną PO - PSL sprawozdanie podkomisji nie zostało poddane dalszym pracom parlamentarnym i wylądowało w tzw. zamrażarce. W międzyczasie ministerstwo rolnictwa, a więc również minister Sawicki, opracowało projekt zmiany ustawy o nasiennictwie. Bardzo niechlujnie przygotowany dokument, mimo zdecydowanego protestu opozycji sejmowej i wielu organizacji ekologicznych, wprowadził możliwość uprawy genetycznie modyfikowanych roślin bez wymaganej zgody ministra środowiska. Prezydent zawetował tę ustawę łamiącą istniejące w Polsce prawo.
Interes Europy czy taktyka wyborcza
Zdecydowana większość polskiego społeczeństwa jest przeciwna wprowadzaniu GMO w hodowli roślin i zwierząt i bojkotuje żywność powstałą na bazie organizmów genetycznie modyfikowanych. Promocja GMO grozi PSL (czyli również ministrowi Sawickiemu) klęską wyborczą. Dotychczasowa polityka PSL wobec polskiej wsi polega na sprzyjaniu rozwojowi wielkich gospodarstw rolnych, zarządzanych już w wielu wypadkach przez kapitał zagraniczny, i wspieraniu interesów koncernów produkujących GMO. Dzieje się to kosztem małych gospodarstw rodzinnych - powoduje wzrost bezrobocia i emigrację młodych i wykształconych ludzi z terenów wiejskich. Taka polityka nie ma nic wspólnego z troską o interes narodowy. Takie są fakty i tak mam prawo je interpretować. Chciałbym wierzyć, że pan minister Sawicki zacznie bronić polskiej wsi, a nie tylko rzucać hasła. Polska wolna od GMO to fundament zdrowej polityki wobec wsi.
Dziś Unia Europejska cierpi na nadmiar żywności pochodzącej głównie z dużych, wielkoprodukcyjnych farm, gdzie stosuje się duże ilości nawozów sztucznych, środków ochrony roślin oraz genetycznie modyfikowanych roślin. Uprawa roślin w tych farmach niszczy potencjał biologiczny gleb (degradacja naturalnej bioróżnorodności), co obniża możliwości produkcji wysokiej jakościowo żywności. Skutek? Z czasem będzie można uprawiać jedynie coraz to nowe odmiany roślin GMO. Regeneracja tych gleb pod kątem możliwości powrotu do produkcji żywności o najwyższej jakości jest długotrwała i wymaga wielkich nakładów finansowych.
Kraje wysoko rozwinięte gospodarczo, mające nadprodukcję żywności, poszukują żywności o najwyższej jakości pochodzącej z ekstensywnej produkcji rolnej prowadzonej na glebach o niezniszczonym potencjale biologicznym tych gleb. To wielka szansa dla Polski. Nasza wieś stanowi ewenement w UE pod względem dobrego stanu biologicznego gleb rolnych. Nie trzeba w nie inwestować ogromnych pieniędzy, by je zregenerować. Z uwagi na rodzimą bioróżnorodność może być na nich produkowana żywność najwyższej jakości, która jest gwarancją wysokich cen na rynkach międzynarodowych. Wysokie ceny to gwarancja dochodowości małych gospodarstw rodzinnych, zachowania bioróżnorodności, to pewne miejsca pracy na terenach wiejskich i zachowanie własności ziemi w polskich rękach. To w efekcie gwarancja polskiej racji stanu.
Wiarygodność ministra
Polska zgodnie z prawem jest wolna od GMO i musi takim krajem pozostać. Taka była polityka rządu PiS, od której odeszła obecna koalicja. Oczywiście warto zabiegać, aby cała Europa była wolna od GMO w przyszłości. Prawdą jest jednak i to, że aby tak się stało, Unia powinna ponieść ogromne nakłady finansowe związane z regeneracją zniszczonych intensywnym rolnictwem gleb rolnych. Musi być to przeprowadzone pod okiem wysokiej klasy specjalistów z zakresu inżynierii ekologicznej. Można ich spotkać w Polsce m.in. wśród absolwentów takich studiów podyplomowych, jak polityka ochrony środowiska - kompensacja przyrodnicza, realizowanych w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, ocena i wycena zasobów przyrodniczych prowadzonych wspólnie przez Szkołę Główną Gospodarstwa Wiejskiego i Szkołę Główną Handlową w Warszawie oraz kompensacje przyrodnicze dla Natury 2000 prowadzone przez Szkołę Główną Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.
Liczę, że hasło "Europa wolna od GMO" nie jest jedynie sloganem wyborczym, maskującym dotychczasową szkodliwą działalność rządu PO - PSL. Przekonam się o tym, gdy pan minister na forum UE wyraźnie stwierdzi, że Polska była, jest i będzie, zgodnie z obowiązującym prawem, wolna od GMO, i wyda niezwłocznie odpowiednie rozporządzenia chroniące ten stan rzeczy.
Prof. Jan Szyszko
poseł na Sejm RP
Autor jest kierownikiem Samodzielnej Pracowni Oceny i Wyceny Zasobów Przyrodniczych SGGW, prezesem Stowarzyszenia na rzecz Zrównoważonego Rozwoju Polski, posłem na Sejm (PiS) z okręgu wyborczego nr 20 pod Warszawą. Był ministrem środowiska w rządzie Jarosława Kaczyńskiego.6580753
1