Rzadko się zdarza, by cały, niedzielny, poranny program telewizyjny "Tydzień" - adresowany do wsi i rolników poświęcony był jednemu tematowi. A tak się stało 19 lipca br. Widać znaczenie tematu zmodyfikowanych organizmów genetycznych, szturmem zdobywających polskie pola, stoły a także żłoby i koryta, jest tak duże, że redaktorzy redakcji rolnej uznali, że tak trzeba. Zaprosili do studia obok ministra rolnictwa- Marka Sawickiego także Tadeusza Szymańczaka - członka Zarządu Mazowieckiej Izby Rolniczej - gorąco opowiadającego się za dopuszczaniem do uprawy kukurydzy MON 810 - zmodyfikowanej genetycznie, Rajmunda Paczkowskiego - prezesa Krajowej Rady Drobiarstwa oraz Roberta Cyglickiego - dyrektora biura Greenpeace Polska. Telefonicznie wypowiadał się europarlamentarzysta drugiej kadencji - Janusz Wojciechowski.
Wypowiadali się więc pro- i antagoniści, co podnosiło walor studyjnej rozmowy. Temat był na czasie, trwają bowiem prace nad ustawa, która ma ostatecznie uregulować znaczenie żywności transgenicznej. Dyskusje wokół GMO z uwaga śledzą także właściciele wytwórni i importerzy pasz a także hodowcy bydła, trzody oraz producenci drobiu, gdyż kukurydza i soja - podstawowe składniki pasz stosowane dziś są w dużej części genetycznie zmodyfikowane.
Osobny problem to pytanie, czy Unia Europejska stanie się wolna od GMO, a jeśli państwa członkowskie idąc w ślad za Austria, Węgrami, Grecja, Francja, Niemcami, Luksemburgiem ostatecznie podejmą taka decyzję, to czy uda się ja wyegzekwować.
W Polsce można uprawiać jeden genetycznie zmieniony gatunek - kukurydze MON 810. Dzięki manipulacją materiałem genetycznym nasiona takiej kukurydzy odporne na szkodniki (np. omacnicę prosowiankę) potrafiące zniszczyć znaczną część zbiorów. Trzeba jednak pamiętać, że w Polsce zakazany jest handel i obrót transgenicznie zmienionymi nasionami, ale rolnicy skutecznie omijają zgodny z unijnymi regulacjami zakaz i kupują nasiona GMO w Czechach, Niemczech i na Słowacji. W efekcie powierzchnia upraw kukurydzy MON 810 przekracza 3 tys. hektarów, zagrażając bytowi sąsiadujących z tymi obszarami gospodarstwom ekologicznym. Na propozycje polskie, izby sejmiki województw mogły tworzyć na swoim terenie strefy wolne od GMO kategorycznie nie zgodziła się komisja Europejska. Unijnych organów nie boja się za to i gdzieś mają sankcje takie kraje jak Niemcy, Francja, Austria, czy Węgry, które wprowadziły u siebie całkowite zakazy upraw GMO. Polska - jak zawsze 'pierwsza w klasie' potulnie przestrzega wszelkich unijnych uregulowań nadając im nadrzędną rangę nad krajowymi przepisami. Tymczasem minister rolnictwa zgodnie z ustawą może zakazać uprawy takich zmodyfikowanych roślin jeśli na światło dzienne wypłyną nowe fakty mogące świadczyć o ich szkodliwości. Wniosek o ponowne zbadanie kukurydzy MON810 pod katem bezpieczeństwa żywności został już przesłany przez polski rząd do Brukseli. Pamiętać przy tym trzeba, że "gospodarzem" ustawy o GMO jest w naszym kraju minister środowiska. W innych z kolei krajach unijnych obowiązuje podwójna moralność - politycy i rządy wprowadzają całkowite zakazy upraw GMO ale jednocześnie dopuszczają udział GMO w paszach i obrót tymi paszami. Dlaczego? Bo wiedzą, że wprowadzeniu zakazu i w tej dziedzinie spowodowało duży wzrost cen żywności, mięsa, nabiału a także np. oleju, który, jak straszył telewidzów Tadeusz Szymańczak, miałby kosztować 31 zł za litr.
7030024
1