Było jak w filmie grozy - najpierw międzynarodowy zespół kilkunastu aktywistów Greenpeace (Polska, Węgry, Niemcy i Szwajcaria) wspięło się we środę, 7 października br. około godz. 10.00 na budynek Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi w Warszawie, rozwiesił wielki transparent z hasłem "zakazać upraw GMO" z rysunkiem kukurydzy stylizowanym na postać właśnie z filmu grozy a potem - czyżby w uznaniu za odwagę i poświęcenie - wiceminister Marian Zalewski zaprosił czterech "wspaniałych" i innych działaczy "zielonych" , by przy kawie, herbacie i czym tam jeszcze pogadać o szansach wydania zakazu upraw na terenie Polski genetycznie zmodyfikowanej kukurydzy MON 810.
Wiceminister M. Zalewski podkreślał, że resort otwarty jest na dyskusję ze wszystkimi środowiskami zaangażowanymi w sprawy GMO. Odnosząc się do nieszablonowych form przedkładania przez Greenpeace swoich poglądów, zaznaczył jednak, że spotkania muszą odbywać się z poszanowaniem prawa i zgodnie z procedurami obowiązującymi administrację rządową. Wyjaśniał również, że produkty genetycznie zmodyfikowane autoryzowane są na poziomie Unii Europejskiej, a nie na poziomie państw członkowskich. W obrocie w UE w chwili obecnej znajduje się 27 produktów genetycznie zmodyfikowanych (kukurydza, rzepak, burak cukrowy, soja), które zostały dopuszczone do wykorzystania jako żywność, pasza lub do przetwarzania. Ich uprawa odbywa się poza Europą. Do uprawy w Europie dopuszczona jest wyłącznie kukurydza MON810, charakteryzująca się odpornością na groźnego szkodnika kukurydzy - omacnicę prosowiankę.
Rozmawiali jak "zieloni" z "zielonymi". Ale czy się dogadali? Pierwsi "zieloni" - ci z Greenpeace obiecali przekazać wiceministrowi "Białą księgi" oraz analizę prawna, która, w ocenie Greenpeace, może być podstawą wprowadzenia, w ramach prawodawstwa krajowego, zakazu uprawy roślin GMO. Pytanie - czy wiceminister weźmie sobie podpowiedzi "zielonych" do serca?