Korzyści jakie polskie rolnictwo może mieć z upraw GMO
1 lipca 2009
Oponenci inżynierii genetycznej i wykorzystania GMO w Polsce pomijają w swojej krytyce bardzo istotny problem: jakie straty poniesiemy w wyniku rezygnacji z nowoczesnej biotechnologii.
Wycena całościowa jest trudna do przeprowadzenia. Jednak można podać konkretne przykłady. Polska nie jest samowystarczalna żywnościowo. Rocznie importujemy ok. 2 mln ton genetycznie zmodyfikowanej soi i kukurydzy na pasze. Można kupić surowiec niezmodyfikowany, ale ok. 30 % droższy. Wtedy albo produkty powstałe na bazie tych pasz (jaja, mleko, kurczaki, schab, wołowina) podrożeją o blisko 10-20 %, albo te same produkty będziemy przywozić z zagranicy. Jednak sprowadzane z zagranicy, np. kurczaki będą karmione paszą genetycznie zmodyfikowaną i na dodatek będą droższe, bo z importu.
Inny przykład: gąsienica o nazwie Omacnica prosowianka nie występowała w Polsce przed 2000 r., jednak już w 2006 r. jej działalność spowodowała w południowej Polsce straty rzędu 40 %. Zabiegi agrotechniczne są nieefektywne i co więcej, kukurydza zjedzona przez tego szkodnika jest przy tym zanieczyszczona mykotoksynami groźnymi dla ssaków, czyli także dla człowieka. Genetycznie zmodyfikowana kukurydza MON810 zapewnia plony bez strat. Wprawdzie ziarno siewne jest droższe, za to rolnik zyskuje, a nie ponosi strat. Taka kukurydza w niewielkim zakresie jest uprawiana w naszym kraju od 2006 r. Również pszenica transgeniczna odporna na rdzę żółtą pszenicy oraz mączniaka zbożowego daje nadzieje na znacznie większe plony w przyszłości.
Mimo nadwyżek w pewnych asortymentach jesteśmy jako kraj importerem netto żywności. Oznacza to, że większa wydajność oraz niższe koszty produkcji w rolnictwie będą decydujące w walce o klienta. Zakaz wykorzystywania w rolnictwie odmian i produktów GMO dopuszczonych przez UE rodzi nie tylko konflikt z prawem unijnym, ale pozbawia też polskich rolników ważnego elementu podnoszenia efektywności produkcji. Ponadto rośliny genetycznie zmodyfikowane są podstawowym surowcem dla produkcji bioenergii oraz biomateriałów. Alternatywne rozwiązania, np. często wspominane rolnictwo ekologiczne czy też żywność "naturalna", są bardzo kosztowne i mało wydajne. Obecnie rolnictwo ekologiczne w Polsce nie stanowi więcej niż 1 proc.