Parówki są najczęściej kupowanym przetworzonym wyrobem mięsnym, a rynek ten wart jest rocznie około 2 miliardów złotych.
Najwięcej parówek sprzedaje się w czasie roku szkolnego. Indykpol, produkujący parówki z mięsa indyczego, sprzedał ich we wrześniu aż o 25 procent więcej niż w sierpniu. Tomasz Sandomierski, dyrektor ds. marketingu spółki, jest przekonany, że na taki wynik złożyły się co najmniej dwa czynniki: cały rynek parówek wykazuje olbrzymi potencjał wzrostu, a ponadto sprzedaży pomogło zorganizowanie od początku września akcji promującej ten produkt. Indykpol to niejedyna firma, która zorganizowała konkurs dla konsumentów. "Berlinki za pieniądze" to akcja firmy Morliny, należącej do grupy Animex. Andrzej Pawelczak, rzecznik Animeksu, potwierdza, że jesień i zima to najlepsze pory roku dla parówek. Firma ma 43 proc. (pod względem wartości) rynku parówek w Polsce.
Polacy kupują parówki prawie pięć razy w miesiącu. Z badania GfK Polonia na zlecenie Indykpolu wynika, że codziennie kupuje je 2 proc. konsumentów. Co piąty z nas kupuje je 2 - 4 razy w tygodniu, a co czwarty przynajmniej raz na tydzień.
Jak wynika z badań firmy SMG/KRC, o wyborze takich, a nie innych parówek najczęściej decyduje smak, wygląd, rozmiar i konsystencja. Dopiero na dalszych miejscach są walory zdrowotne, gwarancja jakości czy wreszcie marka.
Zdaniem Tomasza Sandomierskiego rynek ten stale się rozwija. Indykpol ma w nim ok. 2,5-proc. udział i sprzedaż dynamicznie rośnie. - Rocznie o 40 procent - informuje Sandomierski, ale podkreśla jednocześnie, że rynek wciąż jest za mało zróżnicowany. Chodzi o dostosowanie oferty do konkretnych klientów.
Zwróciły na to uwagę zakłady mięsne. Morliny, słynące z parówek berlinek z myślą o dzieciach wprowadziły markę morlinki. Firma Nove wprowadziła na rynek duńskie czerwone parówki. W hipermarketach pod względem ilości parówki stanowią największą grupę (prawie 22 proc.) sprzedawanych produktów wśród przetworzonych wyrobów mięsnych.