Zarząd Województwa Kujawsko-Pomorskiego przeznaczy 200 tys. zł na opracowanie koncepcji, która ma dać odpowiedź na pytanie, czy potrzebna jest w naszym regionie jeszcze jedna ubojnia świń. Jeśli okaże się, że nie, to tyle będzie nas kosztować wiedza o lokalnym rynku wieprzowiny.
W minionym tygodniu zarząd województwa zdecydował o przeznaczeniu 200 tys. zł na opracowanie "Koncepcji funkcjonowania rynku mięsa wieprzowego w województwie kujawsko-pomorskim - stan obecny i perspektywy z uwzględnieniem niewykorzystanych zdolności ubojowych". Mirosław Radzikowski, rzecznik marszałka nie ukrywa, że opracowanie koncepcji ma pomóc spółdzielni Polski Orzeł, która od kilku lat nosi się z zamiarem wybudowania wielkiej ubojni świń w okolicach Wąbrzeźna.
Śmierć za granicą
Spółdzielnię tworzy 600-osobowa grupa rolników. - To rolnicy z Polskiego
Orła podjęli taką inicjatywę i chwała im za to - uważa Mirosław
Radzikowski. - Nie oznacza to jednak, że zaoferowana przez marszałka pomoc
będzie służyła tylko jednej spółdzielni. Inne grupy producenckie też mogą
przystąpić do budowy ubojni.
- To nadużycie! - oburza się
Henryk Cieśliński, prezes Zakładów Mięsnych Polmeat w Brodnicy. - Dlaczego
za moje podatki ma powstać konkurencja? Gdyby władze samorządowe chciały
rzeczywiście pomóc producentom trzody chlewnej, to przeznaczyłyby pieniądze na
przykład na pomoc genetyczną, poradnictwo i stworzenie funduszu kredytowego, by
rolnicy mogli poprawić warunki hodowli.
Zdaniem Radzikowskiego, prawie połowa świń z Kujaw i Pomorza ubijana jest poza naszym województwem. Potwierdza to Paweł Wienconek, dyrektor Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej.
- W wielu istniejących rzeźniach są niewykorzystane moce przerobowe - twierdzi Roman Zalewski, właściciel zakładu mięsnego z ubojnią w Morawach (koło Dobrego). - My też borykamy się z problemami. Potrzebuję pieniędzy na dokończenie budowy własnej rzeźni.
Byle nie z Zachodu
Rzecznik marszałka uważa jednak, że lepiej wesprzeć lokalną spółdzielnię, niż pozwolić by w Kujawsko-Pomorskiem powstały ubojnie wybudowane przez firmy z zachodnim kapitałem.
- To nie jest problem z ubijaniem - uważa Cieśliński. - Jeśli Polski Orzeł zechce, zgodzę się, by zabijali w moim zakładzie na drugiej zmianie 1500 sztuk dziennie. Zrobię to po kosztach, by udowodnić im, że ubić to nie problem, ale sprzedać - tak.
Paweł Wienconek twierdzi jednak, że model zastosowany w Polskim Orle sprawdza się w wielu krajach unijnych. - Taka reprezentacja rolników w spółdzielni to dobry instrument konkurencji z zakładami, które stosują dyktat cenowy - twierdzi Wienconek. - Spodziewaliśmy się, że nie wszystkim rzeźniom ten pomysł się spodoba. Są jednak i takie zakłady, które chcą z nami współpracować. Jako przykład podaje Zakłady Mięsne w Grudziądzu, które - jak twierdzi - zgodziły się prowadzić ubój usługowy na potrzeby spółdzielni, gdy ta stawiać będzie pierwsze kroki. - Taką propozycję złożyliśmy chyba ze trzy lata temu - mówi Edmund Szczepaniak, dyrektor grudziądzkich zakładów. - Wtedy nie wiedzieliśmy, czy uda nam się wejść do Unii z własną ubojnią. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. O ewentualnej współpracy z Polskim Orłem woli nie mówić. A o 200 tys. zł od marszałka dodaje: - Dużo jak na opracowanie koncepcji. A jeśli nie dojdzie do wybudowania ubojni?
Lepiej mieć więcej, niż mniej
Zdaniem rzecznika marszałka na opracowanie koncepcji nie trzeba wydać całej
kwoty: - Lepiej jak jest więcej pieniędzy niż za mało.
- Rozumiem, że to
może prowokować, bo wybudowanie ubojni trochę skomplikuje luksusową sytuację
przetwórców, którzy teraz czekają na nas "na bramie", a w przyszłości będą
musieli powiązać się z rolnikami umowami kontraktacyjnymi - twierdzi Jan
Biegniewski, przewodniczący rady nadzorczej Spółdzielni Producentów Świń Polski
Orzeł. - Opracowanie ma jednak wykazać czy istnieje potrzeba wybudowania
ubojni. To może tylko uporządkować produkcję wieprzowiny w województwie.
Dlaczego akurat wieprzowiny? Bo to klucz do całej sprawy. Produkcja zwierzęca
wiąże się z roślinną. To newralgiczny punkt. Jesteśmy wdzięczni samorządowi za
taką postawę.
Dyrektor Wienconek uważa, że nawet gdyby Polski Orzeł nie wybudował ubojni, to pieniądze wydane na opracowanie koncepcji nie zostaną zaprzepaszczone, bo generalna analiza rynku mięsa wieprzowego jest potrzebna. Choćby za dwieście tysięcy.