Co czwarty sprzedawca mięsa w Polsce niewłaściwie znakuje swoje wyroby lub w ogóle nie umieszcza informacji na etykietach – wykazały kontrole przeprowadzone przez Inspektoraty Jakości Sanitarnej I Weterynaryjnej. Zgodnie z przepisami unijnymi, które będą obowiązywały w Polsce od 1 stycznia 2005 roku, oznakowanie wyrobu mięsnego będzie musiało zawierać procentowy udział mięsa i innych składników, jak np. woda, tłuszcz, białko. Na etykiecie znajdą także kod kreskowy i termin przydatności do spożycia. Tak jest w Unii. A u nas?
– W wyniku przeprowadzonych kontroli stwierdzono niewłaściwe znakowanie niektórych wyrobów mięsnych. Najczęściej pojawiającą się nieprawidłowością jest brak terminu minimalnej trwałości – mówi przedstawicielka Inspekcji Sanitarnej I Weterynaryjnej.
Brak tej informacji powoduje, że konsumenci nieświadomie kupują mięso o przekroczonym terminie przydatności do spożycia. Powoduje to niejednokrotnie groźne dla zdrowia zatrucia, np. jadem kiełbasianym. W związku z tym zarówno Inspekcja Jakości Handlowej Żywności jak i Inspekcja Sanitarna, a także Inspekcja Handlowa będą zwracały szczególną uwagę i eliminowały z rynku produkty nieoznakowane. Wymusi to na ubojniach zakup odpowiedniego sprzętu do znakowania mięsa. Koszt takiej inwestycji wynosi w zależności od wielkości zakładu od dziesięciu do kilkudziesięciu tys. zł. To dużo, ale to jedyny sposób na uzyskanie pełnej informacji o produkcie.
Umożliwi to inspektorom ustalenie pochodzenia mięsa, a klientowi da pewność, że kupiona przez niego żywność jest bezpieczna.