Litewski polityk zapowiadał podczas wrześniowego przesłuchania w Parlamencie Europejskim, że w ciągu sześciu miesięcy od objęcia mandatu komisarza dokona przeglądu procesu podejmowania decyzji ws. GMO. Pół roku od tej deklaracji mija pod koniec kwietnia.
Andriukaitis wziął na celownik przepisy, które zobowiązują Komisję Europejską do autoryzacji GMO, nawet gdy większość państw unijnych jest im przeciwna. Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker w swoich wytycznych politycznych zapowiadał, że nie chce, by KE mogła podejmować takie decyzje wbrew stolicom.
Już w marcu państwa członkowskie zatwierdziły przyjęte wcześniej przez Parlament Europejski przepisy, które ułatwiają poszczególnym krajom wprowadzanie zakazu bądź ograniczanie upraw roślin genetycznie modyfikowanych na swym terytorium.
Teraz KE chce zastosować podobną zasadę w odniesieniu do importu genetycznie modyfikowanych organizmów. Autoryzacja importu ma być możliwa na poziomie poszczególnych państw członkowskich - będą mogły one zakazać sprzedaży u siebie sprowadzanych z zagranicy GMO. Według organizacji pozarządowych paradoksalnie otworzy to furtkę do większego niż do tej pory napływu do państw UE tych organizmów.
"W tej chwili mamy do czynienia z autoryzacją wiążącą na poziomie unijnym. Jeśli genetycznie modyfikowana żywność lub pasza są dopuszczalne, mogą być sprzedawane w całej Europie. Rządy nie mogą tego limitować" - powiedziała PAP Mute Schimpf z koalicji organizacji pozarządowych Friends of the Earth Europe.
Jej zdaniem to, do czego przymierza się KE, może zakończyć się tym, że w Europie będzie więcej organizmów modyfikowanych genetycznie niż obecnie. "KE chce wyjść, prawdopodobnie 22 kwietnia, z propozycją, która będzie autoryzowała genetycznie modyfikowaną żywność i paszę w całej UE. Oznaczać to będzie, że możliwy będzie obieg tej żywności w całej UE, ale (państwa członkowskie) będą mogły zabronić jej stosowania (u siebie)" - podkreśliła Schimpf.
Jak dodała, skończyć się może na tym, że bardziej krytycznie nastawione do GMO rządy będą zabraniały importu genetycznie modyfikowanej żywności i pasz u siebie, ale jednocześnie będą zgadzać się na autoryzację w innych krajach UE.
Według agencji AFP nowe przepisy KE w efekcie pozwolą na wejście do UE produktów GMO, które wcześniej nie mogły dostać autoryzacji ze względu na sprzeciw wobec nich części państw członkowskich. Specjalna klauzula opt-out pozwoli takim krajom jak Hiszpania, które chcą dopuścić u siebie sprzedaż importowanych produktów GMO na robienie tego, mimo sprzeciwów sceptyków m.in. takich państw jak Francja - pisze AFP.
Jeśli przepisy zostałyby zaakceptowane, licencje importowe na 19 rodzajów organizmów GMO (m.in. żywność i paszę) zostałby odblokowane - dodaje agencja. Według niej w razie uznania przez Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności poszczególnych organizmów GMO za bezpieczne, KE nie miałyby wyjścia, tylko musiałaby się zgodzić na ich wprowadzenie na jednolity rynek europejski.
Przeciwko propozycji KE wypowiedziała się koalicja organizacji rolniczych i żywnościowych. Sekretarz generalny paneuropejskiego zrzeszenia rolniczego Copa-Cogeca ostrzegł KE przed negatywnymi skutkami ekonomicznymi i społecznymi propozycji. Jego zdaniem projekt Komisji może zagrozić rynkowi wewnętrznemu i prowadzić do utraty miejsc pracy.
W Polsce uprawa roślin genetycznie modyfikowanych od początku 2013 r. jest zabroniona. Przestrzeganie tego przepisu kontroluje Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa.
W UE dopuszczona jest do uprawy kukurydza Bt oraz ziemniaki Amflora, których praktycznie się nie uprawia. W obrocie jest natomiast około 50 modyfikowanych genetycznie organizmów, głównie w postaci paszy dla bydła.