Wtorek był kolejnym dniem dynamicznych zmian. Wkrótce po otwarciu doszło do skokowego osłabienia złotego. Cena euro skoczyła z ok. 4,18 do 4,2165 zł, a dolara z ok. 3,21 do 3,2370 zł. Względem euro złoty był najsłabszy od połowy grudnia!
Za taki obrót sprawy odpowiedzialne były wydarzenia na Węgrzech. Tam na skutek zamieszania politycznego kurs EUR/HUF sięgnął we wtorek rano 250,5 i był najwyższy od 10 września 2004 r. Główny ekonomista węgierskiego banku centralnego zakomunikował, że prawdziwy rozmiar deficytu budżetowego jest większy od dotychczas podawanego.
Na polskim rynku walutowym nastroje popsuł dodatkowo Dariusz Filar z RPP, który w wywiadzie radiowym stwierdził, że wzrost PKB w I kwartale będzie zbliżony do 3 proc. Ponadto, odnosząc się do ostatnich ostrzeżeń odnośnie kryzysu walutowego w przypadku francuskiego „nie” w referendum konstytucyjnym, stwierdził on, że w takim przypadku należy być przygotowanym na rewizję oczekiwań rynkowych co do daty przystąpienia Polski do strefy euro. Jeszcze przed południem polska waluta odzyskała jednak część strat, cena euro spadła do 4,19 zł, a dolara do 3,22 zł. Jednak kolejne godziny były znów słabsze dla posiadaczy złotych. Końcówka dnia to natomiast szybkie odrabianie strat, w czym pomógł spadek rentowności amerykańskich obligacji po danych o inflacji (PPI) w USA.
Opublikowane o godz. 16.00 informacje z Polski (spadek produkcji przemysłowej w marcu o 3,7 proc. i PPI na poziomie 2,2 proc.) dają kolejny argument za obniżkami stóp procentowych, ale nie wpłynęły już znacząco na rynek walutowy. O godz. 16.10 euro kosztowało 4,1830 zł, a dolar 3,21 zł
Krótkoterminowa prognoza
Nerwowość i dużą zmienność powinniśmy widzieć na rynku także w kolejnych dniach. W środę będzie warto zwrócić uwagę na wyniki aukcji obligacji 5-letnich, które powinny pokazać nastawienie inwestorów do naszego rynku.