Klienci przekonani, że wyjęcie gotówki z bankomatu można traktować tak samo jak wypłatę z okienka bankowego, są w błędzie.
Za napełnianie kaset w tych urządzeniach, rozliczanie gotówki i obsługę zatrzymanych kart wzięły się firmy zewnętrzne, które nie potrzebują nawet licencji. W przypadku trafienia na fałszywy banknot klient nie ma żadnych szans - podaje "Gazeta Prawna".
Dowodu, że fałszywa stuzłotówka została wyjęta z bankomatu nie zdołała przedstawić też klientka gdańskiego oddziału PKO BP. Banknot, którym płaciła w hipermarkecie, zakwestionowała kasjerka. Wezwana na miejsce policja zatrzymała stuzłotówkę, a gdańszczanka trafiła na komisariat. Jednak w jej przypadku bank oddał 100 zł - pisze dziennik.
"Wyszliśmy naprzeciw klientce, mimo że nie zostało jednoznacznie udowodnione, że banknot ten został wyjęty z urządzenia PKO BP. Byłby to pierwszy taki przypadek" - wyjaśnia Marek Kłuciński, rzecznik prasowy banku. Przyznaje, że w tym wypadku na korzyść klientki przemówiła zarówno historia transakcji (takie nominały rzeczywiście zostały jej wypłacone przez bankomat), jak i przekonanie banku, że ze względu na stosowane procedury zabezpieczeń do maszyny nie mógł trafić trefny banknot - czytamy w "Gazecie Prawnej".
"Wygląda na prawdziwy, ale są też pewne cechy, które wskazują, że może być bardzo dobrze podrobiony, albo po prostu nietypowy" - wyjaśnia rzecznik. Potwierdzenia autentyczności setki ma w najbliższych dniach dokonać Narodowy Bank Polski. Tyle tylko, że z danych nadesłanych przez biuro prasowe NBP wynika, że fałszywych jest aż 95 proc. przekazanych do ekspertyzy banknotów! Ile z nich zostało wypłaconych z bankomatów, nie wiadomo, bo jeszcze żadnemu klientowi nie udało się udowodnić, że posiadana przez niego fałszywka została wyjęta z tego urządzenia - podkreśla gazeta.
"Nie zwodzimy klientów, że uwierzymy w taką możliwość i pozytywnie załatwimy reklamację. Do tej pory było kilka takich przypadków, ale żadne z prowadzonych postępowań wyjaśniających nie potwierdziło, że istniał bezpośredni związek między pieniędzmi wyjętymi z bankomatu a podrobionym banknotem, którym klient płacił, np. w sklepie" - wyjaśnia Cezary Dyrcz, dyrektor operacyjny w sieci Euronet. Wyjaśnia jednak, że jego firma sama nie napełnia urządzeń gotówką i podobnie jak niektóre banki korzysta z usług świadczonych przez prywatne firmy (tzw. outsourcing usług bankowych). Umożliwiają to obowiązujące od maja 2004 r. znowelizowane przepisy prawa bankowego. Co ciekawe, podmioty zajmujące się tzw. cash handling nie muszą mieć nawet licencji na swoją parabankową działalność - pisze dziennik.