Bardzo możliwe, że Sejm wyrzuci do kosza rządowy projekt ustawy, który zwiększa składki na ubezpieczenia społeczne dla setek tysięcy firm.
W chwili obecnej osoby prowadzące działalność gospodarczą - bo o nie chodzi - mogą niezależnie od dochodów płacić takie same składki na ubezpieczenia społeczne - niespełna 500 zł miesięcznie. Rząd uznał, że to niesprawiedliwe. A jak będzie sprawiedliwie? Kiedy składki będą zależeć od dochodów firm albo od płaconych przez nie podatków. Krótko mówiąc, im wyższe dochody (bądź podatek), tym wyższa składka ZUS.
Pierwotnie wicepremier Jerzy Hausner nie brał pod uwagę takich zmian. Opracowując swój plan uzdrawiania finansów państwa, zapewniał, że nie zgodzi się na dodatkowe obciążenia dla przedsiębiorców. W pewnym momencie SLD i UP stwierdziły jednak, że nie może być tak, żeby tylko biznesmeni "nie ponosili kosztów reform". Pod ich naciskiem rząd umieścił w programie Hausnera projekt zwiększenia składek.
Wtedy ostro zaprotestowały organizacje przedsiębiorców. Według Rady Przedsiębiorczości (grupuje największe organizacje) dla firm oznacza to znaczne zwiększenie obciążeń - zależnie od dochodów od blisko 150 do przeszło 1 tys. zł miesięcznie. - Zagrozi to egzystencji wielu firm. Część z nich ucieknie w szarą strefę - ostrzegają przedsiębiorcy.
Tymczasem rząd liczy już miliardy, jakie budżet "zarobi" na nowych przepisach. W latach 2005-08 wpływy Funduszu Ubezpieczeń Społecznych miałyby dzięki nim wzrosnąć o 8 mld zł, więc o tyle samo zmalałaby budżetowa dotacja do FUS.
- Proponowane przez rząd podwyżki składek na ubezpieczenia społeczne nie dotyczą najuboższych. Około dwóch trzecich prowadzących działalność gospodarczą nie odczuje podwyżek, a kolejne 20 proc. odczuje wzrost składek o połowę - zapewniał we wtorek posłów minister polityki społecznej Krzysztof Pater. Przypomniał, że rząd proponuje ulgi dla osób rozpoczynających działalność gospodarczą - przez dwa lata płaciłyby składkę od podstawy wymiaru wynoszącej 50 proc. minimalnego wynagrodzenia za pracę. Dzięki temu oszczędzałyby w tym okresie w sumie prawie 8,5 tys. zł. Zdaniem rządu powinno to stanowić dodatkowy bodziec do rozpoczynania działalności gospodarczej.
Argumenty te nie przekonały opozycji, która w sejmowej debacie zmiażdżyła pomysły rządu. - Nie zgadzamy się na podnoszenie obciążeń tym, którzy swoimi składkami podtrzymują system ubezpieczeń społecznych - stwierdził Eugeniusz Wycisło z PO. - Te rozwiązania godzą w firmy, które podejmują wysiłek prowadzenia legalnej działalności i przegrywają z tymi, które działają w szarej strefie. Podwyższanie im składek zamiast szukania sposobów wciągnięcia do systemu podatkowego i ubezpieczeniowego firm z szarej strefy jest pójściem na łatwiznę i przejawem tchórzostwa rządu - wtórował mu Tadeusz Cymański z PiS. Oba ugrupowania zgłosiły wnioski o odrzucenie projektu.
W tym momencie o głos poprosił min. Pater. - Apeluję o rozsądek. Wszelkie wątpliwości można wyjaśniać w dalszych pracach w komisji sejmowej - mówił do posłów.
Nie pomogło. PiS i PO nie wycofały wniosków. Mało tego - wnioski o odrzucenie projektu zgłosiły także PSL, Samoobrona i LPR. Za skierowaniem go do dalszych prac w komisji sejmowej opowiedziały się SLD, SdPl i UP. I tu nie obyło się jednak bez wątpliwości. Jolanta Banach z SdPl zapowiedziała, że jej ugrupowanie będzie się domagać wprowadzenia dodatkowego, niższego poziomu podstawy wymiaru składki dla firm z najniższymi dochodami.
Głosowanie nad wnioskami o odrzucenie projektu ustawy ma się odbyć w piątek. Jeśli uzyskają większość - z rozkładu głosów wynika, że jest to prawdopodobne - projekt trafi do kosza.
A są w nim rozwiązania budzące mniej kontrowersji. Jest więc np. propozycja zrównania sytuacji pracujących rencistów. Dziś renciści zatrudnieni w ramach stosunku pracy bądź umowy-zlecenia podlegają ubezpieczeniom społecznym. Ci, którzy prowadzą działalność gospodarczą, nie (ubezpieczenie jest dobrowolne). Rząd chce, by niezależnie od formy zatrudnienia renciści podlegali obowiązkowemu ubezpieczeniu. - Jest w tym chyba jakaś perfidia, że rząd miesza dobre rozwiązania ze złymi - podsumował poseł Wycisło.
Jak mają wzrosnąć składki
Obecnie podstawa wymiaru składki na ubezpieczenia społeczne przedsiębiorców stanowi 60 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia. W sierpniu daje to kwotę 1399 zł 30 gr. To podstawa wymiaru składek, same składki są jednak niższe. Minimalna składka na ubezpieczenie emerytalne w sierpniu to 273,14 zł (19,52 proc. podstawy wymiaru składki), na ubezpieczenia rentowe - 181,91 zł (13 proc. podstawy), a na ubezpieczenie chorobowe - 34,28 zł (2,45 proc. podstawy). Można zapłacić więcej (np. z myślą o przyszłej emeryturze), ale oczywiście większość osób prowadzących działalność gospodarczą płaci minimalne składki.
Rządowy projekt ustawy zakłada stosowanie dziewięciu poziomów wysokości podstawy naliczania składek na ubezpieczenie uzależnionych od wysokości dochodu firmy bądź płaconego przez nią podatku zryczałtowanego (gdy dochodu nie da się ustalić). Najniższy ma być obecny poziom - 60 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia z poprzedniego kwartału. Składki od takiej podstawy mają płacić firmy, których dochody za poprzedni rok nie przekroczyły 26 620 zł, bądź te, które zapłaciły podatek nieprzekraczający 5060 zł. Przedsiębiorstwa z wyższymi dochodami (bądź podatkami) płaciłyby wyższe składki - od podstawy wynoszącej 75, 90, 105, 120, 135, 150, 165 albo nawet 180 proc. Najwyższe składki dotyczyłyby firm z co najmniej 47 730 zł dochodu (lub podatkiem 9070 zł).