Ceny ropy naftowej i paliw wzrosły do poziomu najwyższego od miesięcy. Główne przyczyny to niski stan amerykańskich rezerw, zagrożenia pogodowe i kłopoty rafinerii w USA
Wprawdzie raport amerykańskiego Urzędu Informacji do spraw Energetyki (EIA) podał, że w ostatnim tygodniu zapasy benzyny w USA wzrosły o 500 tys. baryłek, do 205,5 mln baryłek, to jednak fakt, że są one nadal niższe o 10,9 mln, czyli 5% niż przed rokiem, wpłynął deprymująco na rynek.
Według EIA zapasy wszystkich głównych produktów naftowych, na czele z ropą surową, utrzymują się wciąż poniżej średniej wieloletniej. Trzeba miesiąca, by rezerwy naftowe w Stanach Zjednoczonych powróciły do normalnego poziomu. Niskie zapasy zbiegają się z sezonowym wzrostem popytu w USA, które pochłaniają 12% światowej podaży ropy. Wzrost ten następuje co roku od maja do września w związku z urlopami i wakacyjnymi wyjazdami.
Dodatkowe trudności związane są z tropikalnymi huraganami w południowych stanach i na południe od granicy USA, które utrudniają normalną pracę urządzeń wydobywczych i rafinerii. Obecnie jeden z huraganów przemieszcza się w kierunku Meksyku, który jest jednym z głównych dostawców ropy na rynek USA. Ponadto we wtorek koncern Shell ogłosił nieplanowaną przerwę w pracy urządzenia katalitycznego do produkcji benzyn wysokooktanowych w wytwarzającej dziennie 340 tys. baryłek rafinerii w Deer Park w Teksasie. Kłopoty maja także rafinerie w Kalifornii.
W środę ceny ropy na giełdzie nowojorskiej NYMEX wzrosły o 2%, czyli 66 centów do 30,88 dolara za baryłkę (dostawa w sierpniu), to jest do poziomu najwyższego od 12 czerwca. Wcześniej w Londynie wskaźnikowa cena ropy Brent z Morza Północnego wzrosła o 80 centów, do 28,77 dolara za baryłkę (również dostawa sierpniowa)
.png)
Zaloguj przez Facebook
