Silna złotówka i tanie euro. To największa bolączka polskich eksporterów żywności, którzy od kilku miesięcy liczą straty. Ich zdaniem wszystkiemu jest winien rząd, który nie stara się im pomóc.
W najgorszej sytuacji jest branża mleczarska. Eksportujemy co prawda więcej ale za mniejsze pieniądze mówią producenci.
- W 2005 roku wy eksportowaliśmy około 60% więcej a realne przychody były o 240 milionów złotych niższe. – powiedział Waldemar Broś z KZSM
W podobnej sytuacji są producenci strusi. Ich straty sięgają 20%. Mniejsze wpływy do kieszeni są o tyle dotkliwsze, że 90% całej produkcji krajowej jest wysyłana za granicę.
- Zakładając, że od 1 ptaka otrzymujemy – mówię o przychodach – około 600 euro, to te 20% mniej oznacza około 480 – 460 euro. – powiedział Jarosław Olaf Horbańczuk Instytut Genetyki i Hodowli Zwierząt w Jastrzębcu
Najmniej dotkliwie tanie euro odczuli producenci drobiu. Wszystko przez rekordowe wyniki w eksporcie. Wiele wskazuje na to, że ubiegłoroczna sprzedaż osiągnie 200 tysięcy ton.
- To ogromna ilość. – uważa Leszek Kawski z Krajowej Rady Drobiarstwa To jest dla polskich przedsiębiorstw rekompensata tych strat, które ponoszą na rynku.
Jednak nie wszystkim eksporterom wzrost sprzedaży rekompensuje straty. Dlatego liczą na interwencję rządu i osłabienie złotówki do poziomu nie mniej niż 4 złote za euro. Wtedy ich zdaniem opłacalność eksportu znacznie się poprawi.
- Czy lepiej jest pomagać eksporterom czy później przyjąć na garnuszek upadłych rolników i pracowników zakładów przetwórczych. – dodaje Waldemar Broś z KZSM
Z taką wizją polityki walutowo-kursowej nie mogą się zgodzić finansiści. Ich zdaniem na kurs euro ustalanego wolnorynkowo nie można wpływać.
Wszystko wskazuje na to, że tak się stanie. Dlatego eksporterzy muszą liczyć się ze stratami w przypadku mocnej złotówki i zyskami jeśli euro podrożeje. Może rosnący eksport spowoduje, że te straty będą mniej dotkliwsze.
.png)
Zaloguj przez Facebook
