Pobieranie wysokiej akcyzy od importowanych używanych aut jest niezgodne z prawem – uznała Komisja Petycji Parlamentu Europejskiego i wezwała polski rząd do wstrzymania poboru tego podatku. Niestety, jak wynika ze stanowiska resortu finansów, podatek nie zniknie – co najwyżej zostanie wkrótce zastąpiony nowymi opłatami, tzw. ekologicznymi.
O tym, że obowiązujący obecnie w Polsce podatek akcyzowy od używanych samochodów sprowadzanych z zagranicy jest niezgody z przepisami unijnymi pisano wielokrotnie. Podawaliśmy przykłady stawek akcyzy – sięgających w przypadku importu 65 proc. – które są wielokrotnie wyższe od stawek podatkowych płaconych za nowy samochód zarejestrowany w Polsce (to około 3,1 proc. jego wartości). Do tego dochodzą bardzo wysokie opłaty za tzw. kartę pojazdu oraz za zaświadczenie o zwolnieniu z podatku VAT. Wszystko to sprawia, że lawinowo rosną koszty importu. Przeciwko tym przepisom zaprotestował w Brukseli polski podatnik Szymon Szynkowski, który sprowadził w ub.r. stary samochód i zapłacił za niego bardzo wysoki podatek. Poprosił Komisję Petycji o zajęcie jednoznacznego stanowiska w tej sprawie. Komisja przychyliła się do opinii Szynkowskiego i zaapelowała do naszego rządu o zniesienie podatku akcyzowego na używane samochody. Przewodniczący tej Komisja Petycji Marcin Libicki (PiS) powiedział, że gdyby polski rząd zlekceważył ten apel, to w ostateczności można będzie Polskę obłożyć karami.
Opłata zamiast akcyzy
Z wypowiedzi wiceministra finansów Jarosława Nenemana wynika jednak, że akcyza nie zniknie. Co najwyżej zostanie zastąpiona nową opłatą. Podstawowa stawka nowego podatku ma wynosić 1 zł za centymetr sześcienny pojemności silnika. Podatek ten będzie ściśle związany z ekologicznymi normami czystości spalin – im gorsze normy ekologiczne auto będzie spełniać, tym podatek będzie wyższy. Takie rozwiązanie ma zablokować przywóz do Polski wraków zatruwających powietrze. Obecnie importerzy – mimo wysokich stawek akcyzy – w wielu przypadkach nie płacą wysokich kwot podatku, ponieważ deklarują niską wartość auta, w granicach 200-300 euro za model sprzed 1990 r. Za taki samochód płaci się nie więcej niż kilkaset złotych akcyzy. Po wprowadzeniu nowych przepisów ma się to całkowicie zmienić i za stare auto, np. z silnikiem 2000 cm sześc. z roku 1989 trzeba będzie zapłacić nawet 8 tys. zł podatku.
Płacz dilerów
Trudno się dziwić fiskusowi, że mimo apeli z Unii stara się utrzymać opłaty importowe. Nasze państwo czerpie z tego tytułu wysokie dochody. W samym tylko grudniu 2004 r. – gdy pojawiły się pierwsze informacje o nowym, „zaporowym” podatku na wysłużone auta – do Polski napłynęło 112 tys. 962 używanych samochodów, a do budżetu z tytułu podatku akcyzowego wpłynęło aż 93,26 mln zł. Na utrzymaniu opłat importowych zależy też producentom i dilerom samochodowym w Polsce, którzy są obecnie bliscy rozpaczy. W 2005 r. po raz kolejny spadnie liczba sprzedawanych nowych samochodów osobowych. Jedną z najważniejszych przyczyn jest import używanych samochodów zza granicy, których dotychczas sprowadzono około miliona – informują eksperci rynku motoryzacyjnego. Nasze społeczeństwo jest cały czas na dorobku – tłumaczy Arkadiusz Bałazy, członek zarządu spółki „Ameks”. Klienci szukają tanich aut, w przedziale cenowym od 15 tys. zł do 25 tys. zł. Tymczasem ceny nowych modeli samochodów rodzinnych kształtują się w granicach 40–50 tys. zł.
Z raportu Komisji Europejskiej na temat rynku motoryzacyjnego wynika, że w ubiegłym roku w Polsce ceny samochodów wzrosły najbardziej w całej Unii Europejskiej!
Polska drożyzna
Jak twierdzą unijni eksperci, trudno znaleźć wytłumaczenie dla tak dużego wzrostu cen samochodów w Polsce. Polscy analitycy podkreślają jednak, że producenci samochodów wykazali zbyt wielkie apetyty i za szybko zaczęli harmonizować ceny w Polsce z cenami unijnymi. Niektórzy chyba zapomnieli, jak duże są różnice w zarobkach między Polską a „starą” Unią – podkreśla Bałazy.
Rząd podtrzymuje swoje stanowisko, że akcyza będzie pobierana do czasu wejścia w życie podatku ekologicznego.