Jakie obawy mogą mieć konsumenci w stosunku do żywności genetycznie modyfikowanej?
Zbigniew Hałat: - Zacznijmy od tego, że jest to produkt, który jest albo żywym organizmem genetycznie modyfikowanym, albo zawiera , albo też zawiera produkty powstałe przy zastosowaniu organizmów genetycznie modyfikowanych, np. olej lub cukier. O ile nasze obawy w stosunku do tych produktów są mniejsze, bo tam już nie ma ciągów aminokwasów, DNA, nie ma żywych organizmów, to jednak mamy przekonanie, że zanieczyszczenia techniczne uniemożliwiające oczyszczenie do końca z tych pozostałości białka, to powinno nas martwić wprowadzanie na siłę na nasze stoły żywności genetycznie modyfikowanej.
Jakie widzi Pan główne zagrożenia dla zdrowia konsumentów wynikające ze spożywania żywności zawierającej choćby części GMO?
Zbigniew Hałat: - Po pierwsze jest to alergia, po drugie rak, a po trzecie odporność na antybiotyki. Przed ponad dziesięcioma laty Brytyjskie Towarzystwo Medyczne opublikowało swoje stanowisko w sprawie zagrożeń ze strony GMO zawartego w sprzedawanej jako żywność. Na pierwszym miejscu podkreślono odporność na antybiotyki. W sytuacji, kiedy lekarz zmuszony jest przepisać antybiotyki, które po części są wycofywane ze zwykłego lecznictwa, takie jak np. aminoglikozydy, do nich należy kanamycyna lub neomycyna a są takie przypadki jak dżuma w Afryce lub na naszych oddziałach pediatrycznych, to po spożyciu żywności z GMO można się spodziewać lekooporności w wyniku nabycia tej lekooporności przez organizm pacjenta np. po wypiciu szklanki mleka sojowego (z soją GMO), co wykazano dowodnie na badaniach pacjentów ze stomą. Tak jak szklanka mleka sojowego tak i hamburger mogą zawierać dostateczny ładunek tzw. markerów oporności na antybiotyki, które potem przechodzą do bakterii zasiedlających nasze jelita i te bakterie nabierając tej odporności uniemożliwiają leczenie antybiotykami.
Wspomniał Pan o alergii
Zbigniew Hałat: - To jest drugi problem i na ten temat zgodnie wypowiadają się wszystkie ciała naukowe europejskie i amerykańskie, które ostrzegają, że tworzą się nowe alergeny, o których przeciętny konsument nie ma zielonego pojęcia. Wiemy, że polskie przepisy wymagają znakowania - na etykietach o głównych alergenach zawartych w sprzedawanej żywności, ale właśnie jeśli pojawia się nowy alergen to takiej informacji siłą rzeczy nie będzie. Mówiłem też o raku. Do złamania genomu "gospodarza" wprowadzano w przeszłości przy użyciu wektorów do których należą bakterie wodotwórcze lub glebowe, fragmenty DNA lub gen, na którym producentowi żywności zależało, po to by produkt nabył atrakcyjne cechy podwyższające jego sprzedaż. Teraz są nowe sposoby, a zaczęło się od odkrycia genów uśpionych - budzonych przez czynniki środowiskowe i żywnościowe, w tym opisywane przez nutrigenomikę które powodują, że zasób genów o których działaniu niewiele wiemy, dopiero kiedy zostaną obudzone obniżają nasza odporność, np. ułatwiają proces kancero genezy w naszym organizmie, ułatwiają pojawienie się choroby o nazwie zespołu metabolicznego ( otyłość brzuszna, nadciśnienie, podwyższenie "złego" cholesterolu HDL, cukrzyca - z przeprowadzonego w 2002 r. w Akademii Medycznej w Gdańsku badania NATPOL PLUS wynikało, że na zespół metaboliczny cierpiało 26% pacjentów, czyli prawie 8 mln Polaków - wyjaśnienie red.) - kiedy zostają obudzone przez czynnik środowiskowy w tym żywnościowy czyli metody opisane przez nutrigenomikę. Możemy się spodziewać nowych opracowań, opasłych tomów książek medyczny z nowymi informacjami o nowych patogenach i będziemy zaskoczeni, jak medycy w XIX wieku, którzy głośno wyrażali zdziwienia - och to bakterie a nie miazmaty wywołują cholerę. Albo że wścieklizna nie jest od patrzenia się na zwierzę tylko od jego śliny, która dostaje się po ugryzieniu przez wilka, psa lub lisa a nawet wiewiórkę. Wtedy ludzie byli zaskoczeni teraz i my będziemy zaskoczeni w związku z pojawieniem się nowych patogenów. Dochodzić będą takie nowe zjawiska jak usypianie genów, które chronią nas przed chorobami i budzenie genów szkodliwych, jak nowotwory złośliwe, zespoły metaboliczne itp.
Czy i z tymi niepokojącymi zjawiskami trzeba wiązać postępująca otyłość milionów mieszkańców naszego globu?
Zbigniew Hałat: - Oczywiście a najlepiej widać to na ulicach amerykańskich miast, tego kraju, który najwcześniej rozpoczął "eksperymenty" na ludziach, przez podawanie do spożycia jedzenia zawierającego rośliny pochodzące z upraw genetycznie modyfikowanych. Epidemia cukrzycy i zespołu metabolicznego związaną jest właśnie z upowszechnianiem upraw roślin GMO.
Przypomnę, że przed sześcioma laty brytyjskie Królewskie Towarzystwo naukowe wydało opinię o zagrożeniach płynących ze strony pyłków roślin genetycznie modyfikowanych. I to jest całkowicie zrozumiałe, bowiem jeśli szkodzi nam żywność zawierająca GMO dostająca się do naszego organizmu przez układ pokarmowy, to i oczywiście szkodzą nam pyłki dostające się przez układ oddechowy. Stad właśnie bierze się nasilenie alergii, nasilenie atopii. Pojawienia się objawów alergicznych można więc spodziewać się u turystów wyjeżdżających na wczasy pod gruszą, jeśli akurat trafia na okolice, gdzie będzie uprwiana np. kukurydza GMO. Nie wspominam już o tym, że o takich zagrożeniach powinni być informowani robotnicy rolni i okoliczni mieszkańcy takich upraw. Bo to jest atak z powietrza a nie z wyboru, kiedy kupujemy z pełną lub niepełna świadomością zagrożeń żywność z GMO. Zupełnie osobnym zagadnieniem jest bezczynność państwowych organów takich jak inspekcje, których statutowymi zadaniami jest chronienie i ostrzegania nas przed występującymi tego typu zagrożeniami. Tymczasem udział kontroli pod kątem zawartości GMO w żywności i artykułach rolno-spożywczych wyniósł w 2007 roku tylko 0,06%.
Jakie są inne zagrożenia?
Zbigniew Hałat: - Są to na przykład odciekli z farm wielkoprzemysłowych, z tych fabryk wieprzowiny, zawierające antybiotyki dostają się do cieków wodnych, następnie namnażają się w wodach podziemnych i w otoczeniu wielu kilometrów od takich farm zasób wodny jest skażony z bakteriami z lekoopornościa. I takie zjawiska mają znamiona klęski ekologicznej.