Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Rozmawialiśmy z Markiem Adamczykiem, łódzkim wojewódzkim lekarzem weterynarii

9 września 2007


Coraz głośniej w Polsce mówi się o konieczności wdrożenia programu zwalczania choroby Aujeszkyego...

Marek Adamczyk: – Nie tylko mówi, ale i robi. Niemal wszystkie kraje wdrożyły już program zwalczania choroby Aujeszkyego. Spośród krajów Unii Europejskiej jedynie w Polsce, Rumunii i Bułgarii program zwalczania choroby Aujeszkyego nie jest dotychczas realizowany…



Jakie są tego konsekwencje?

Marek Adamczyk: – Jeżeli nie rozpoczniemy wdrażania tego programu do końca tego roku, będziemy musieli sami skonsumować całą swoją hodowlę i całą żywność pochodzenia zwierzęcego. Dotychczasowe zaniechanie to dla hodowców przede wszystkim problem ekonomiczny, bowiem żywe świnie możemy sprzedawać jedynie do krajów, które również nie zwalczają choroby Aujeszkyego, czyli Bułgarii i Rumunii, a handel z krajami byłego Związku Radzieckiego, jak wiemy, jest utrudniony z różnych powodów. Jak rozpoczniemy jego wdrażanie, otworzy się dla polskich hodowców rynek tych państw Unii Europejskiej, które również są na etapie zwalczania choroby lub są już uwolnione. Jest to choroba, która może powodować i powoduje bardzo straty ekonomiczne (upadki prosiąt nawet do 100%, warchlaków – 30-50%, straty w przyroście tuczników są rzędu 20-50 gramów dziennie. Są to straty ogromne, nie do odrobienia. Takie stada trzeba likwidować! Przedłuża się okres tuczu praktycznie o jedną trzecią, a tucz stada dłużej niż sto-sto siedemnaście dni jest nieopłacalny – hodowca w takim przypadku nic nie zarabia, a zazwyczaj dokłada do hodowli.



Kiedy ruszamy z programem?

Marek Adamczyk: – Właściwie już rozpoczęliśmy. Na razie kampanię informacyjną i edukacyjną. Zwracamy się cały czas do mediów i doradców rolniczych, by informowali hodowców o konieczności przeprowadzenia programu, o korzyściach, jakie zarówno dla hodowców, jak i kraju będą wynikiem wdrożenia i przeprowadzenia programu. Oficjalne rozpoczęcie programu planowane jest na koniec września tego roku.



Od którego powiatu w Łódzkiem rozpocznie się badanie stad?

Marek Adamczyk: – Jeżeli ruszymy z programem, to jednocześnie w całym kraju. Nie wiem jeszcze, czy jego realizacja rozpocznie się od kolejnych szkoleń, czy od razu wejdziemy z próbkobraniem…



Na jakim etapie są przygotowania?

Marek Adamczyk: – Przeprowadzenie programu zwalczania choroby Aujeszkyego to bardzo energo- i kapitałochłonne przedsięwzięcie. Wyliczono, że może kosztować około 230 milionów złotych. Kwota ta może się zwiększyć, bo nikt w Polsce nie wie, ile naprawdę mamy stad, nie wiemy, jakie będą wyniki badań. Jeżeli okaże się, że ognisk choroby mamy dużo, sporo pieniędzy trzeba będzie przeznaczyć na odszkodowania dla hodowców – w przypadku likwidacji stad lub na szczepionki, jeżeli zostanie wdrożony program szczepień. Ponieważ akcja jest trudna do przeprowadzenia, staramy się do perfekcji przygotować jej stronę praktyczną, teoretyczną, edukacyjną, legislacyjną i sprzętową. Przede wszystkim potrzeba będzie dużo lekarzy weterynarii dobrze wyszkolonych do pobierania krwi, dużo ludzi zaangażowanych do pomocy służbie weterynaryjnej przy pobieraniu krwi (przytrzymywanie zwierząt). Trzeba tych ludzi przygotować, przeszkolić, by działali szybko i fachowo. Lekarz wchodząc do każdej zagrody musi zmieniać ubranie ochronne, musi używać sprzętu jednorazowego użytku. W związku z tym musimy zakupić mnóstwo tego sprzętu, odzieży ochronnej, trzeba też stworzyć bazę laboratoryjną i strukturę prowadzenia programu. Na poziomie kraju musi być koordynator, na poziomie województwa i powiatu również. Muszą to być ludzie, którzy będą zajmować się tylko realizacją programu, perfekcyjnie przygotowani, którzy o programie będą wiedzieć wszystko. Ich decyzje muszą być szybkie, krótkie, treściwe i efektywne…



Co się stanie, jeżeli hodowca nie pozwoli zbadać stada?

Marek Adamczyk: – Właściwie nie ma takiej możliwości. Nie możemy pozwolić, by jedno czy dwa stada były zagrożeniem dla całej gospodarki kraju. W przypadku oporu ze strony hodowcy pomagać nam będą służby porządkowe. Jeżeli doszłoby do sytuacji (choć nie wyobrażam sobie tego), że hodowca jakiegoś stada nie wpuści lekarza weterynarii, to gospodarstwo zostanie zablokowane, zostanie wydana Decyzja Administracyjna Powiatowego Lekarza Weterynarii o uznaniu stada za zakażone. Zakazany będzie jakikolwiek obrót zwierzętami z tego stada, nawet w obrocie krajowym. Zakazany będzie wywóz nawet do rzeźni. Czas leci, a świnie rosną, więc właściciel będzie musiał się zastanowić, co dalej robić, będzie musiał sam podjąć decyzję co do dalszego postępowania ze swoim stadem.



Ta zakrojona na wielką skalę akcja podzielona będzie na etapy…

Marek Adamczyk: – W etapie pierwszym musimy ocenić sytuację epizootyczną w kraju. Musimy więc pobrać krew od reprezentatywnej liczby sztuk trzody – na przykład w stadzie liczącym do dwudziestu pięciu sztuk próbki należy pobrać od każdej sztuki, w stadach liczebniejszych liczba próbek będzie odpowiadała danemu przedziałowi liczby sztuk trzody. Krew ta zostanie zbadana, jeżeli stwierdzone zostaną wyniki dodatnie, to w zależności od opłacalności ekonomicznej albo stada zostaną zlikwidowane, albo rozpoczniemy program szczepień, co bardzo wydłuży nam czas uwalniania stad od choroby Aujeszkyego, ale ten wariant jest też przyjmowany jako bardzo prawdopodobny, również w naszym województwie. Oczywiście, w przypadku decyzji o wybiciu stada hodowca otrzyma odszkodowanie.
Już po pierwszym próbkobraniu powiatowi lekarze weterynarii będą musieli wydać decyzje administracyjne na każde stado. Jeżeli stado będzie wolne, muszą wydać na piśmie decyzję administracyjną potwierdzającą ten stan. Potem następuje drugie i trzecie próbkobranie i podobne działania administracyjne, jak po pierwszym próbkobraniu. Dopiero wyniki trzeciego próbkobrania decydują o uznaniu stada za w stu procentach wolne od choroby i uwolnione.



Czego oczekuje Pan od hodowców?

Marek Adamczyk: – Czeka nas ogromna praca, dlatego apeluję do wszystkich hodowców, do wszystkich rolników podejdźcie do problemu odpowiedzialnie. Jak rozpoczniemy akcję – starajcie się uczestniczyć we wszystkich spotkaniach, jakie będą organizowane na szczeblu gminy czy powiatu. Oczekujcie lekarzy, wpuszczajcie ich, pomagajcie im. Wasza pomoc może być lepsza, skuteczniejsza niż każda inna. Nie utrudniajcie! W naszym i Waszym interesie jest, abyśmy zrobili to szybko, sprawne i bezpiecznie. Tylko wtedy będziemy mogli powiedzieć, że jesteśmy skuteczni.
My-Ja gwarantuję Wam, że to trudne zadanie zostanie wykonane starannie i odpowiedzialnie. Niezależnie od tego, Wy, jako właściciele stad, oczywiście, obserwujcie wykonanie. Będą to robić tylko ludzie, każdemu może się zdarzyć o czymś zapomnieć, chociaż zrobimy wszystko, aby wszyscy biorący udział w akcji pamiętali o swoich obowiązkach. Jeżeli zauważycie jakiś błąd, natychmiast reagujcie, zgłaszając to wykonującemu lub koordynatorowi, ale nie zamykajcie stad, czyli drzwi przed wykonującymi zadanie.



Kto finansuje tę akcję?

Marek Adamczyk: – Polska jest jedynym krajem na świecie, gdzie program zwalczania choroby Aujeszkyego finansowany jest z budżetu państwa. W krajach realizujących program zwalczania tej i innych chorób finansowanie takiego zadania spoczywa głównie na barkach hodowców z minimalną dopłatą z budżetu, sięgającą do 5%.


POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

ALDI, Carrefour Hipermarket, Dino, TOPAZ, Empik, CCC, Castorama i HEBE to najbar...

Węgry sprawują prezydencję w Radzie do grudnia 2024 r. włącznie a tekst ten będz...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę