Czy skutki rosyjskiego embarga odczuwalne są już w Pana firmie?
Józef Sztorc: - Skutki rosyjskiego embarga odczuwalne są nie tylko u nas, ale już w całej naszej gospodarce. A to dopiero początek, ponieważ kryzys nie dotknął jeszcze wszystkich firm. Uważam, że kryzys będzie jeszcze większy szczególnie, że sankcje nałożone przez Rosje dotyczyć będą coraz większej ilości naszych produktów spożywczych. Teraz ceny idą w dół, a firmy przewozowe mają przestoje. Ludzie nie mają pracy a podatki płacić trzeba. Jednak moim zdaniem najgroźniejsza jest obniżka cen. Zachodni kontrahenci polskich przetwórców i rolników zarządzili obniżki cen i to od 30 do 50 %. Jeszcze nie wszyscy zdają sprawę, do czego to doprowadzi. A doprowadzi to do bankructwa wielu osób. Rolnik chce sprzedać, a przetwórca kupić, ale wszystko ma swoja cenę i nikt za darmo nie będzie pracował. Dziś najgorzej mają firmy przewozowe i podmioty skupujące żywność
Czy skutki embarga dotyczą obydwu stron?
Józef Sztorc: - Stracą na tym zarówno Polacy jak i Rosjanie. Jednak my zapewne stracimy więcej, bo jesteśmy słabsi. O dostawy produktów żywnościowych z Polski najbardziej dobijają się rosyjscy przewoźnicy. Jest kilkaset firm przewozowych, które dysponują potężną flotyllą pojazdów. Dziś samochody te jedynie blokują drogi, a koszty ich utrzymania są duże .
Szukanie nowych rynków przez nasz rząd jest skuteczną odpowiedzią na kryzys wschodni?
Józef Sztorc: - To nie jest tak, że dzisiaj przyjedzie do nas ktoś na przykład z Azji czy Afryki i będzie kupował jabłka. Oczywiście przyjadą kontrahenci, ale oni chcą kupować nasze jabłka i warzywa za pół ceny. Moim zdaniem to dobra propozycja na przyszłość a nie na dziś. Nie tak łatwo jest wejść na nowe rynki. Oni wiedzą, co obecnie się w Polsce dzieje i widzą, że mamy nadwyżkę. Dlatego oferują niskie ceny naszym producentom za ich warzywa i owoce.
Jak Pan ocenia pomoc unijna? Czy jest to wystarczająca czy to tylko kropla w morzu potrzeb?
Józef Sztorc: - Dobrze byłoby, aby Unia Europejska była jednością, a nie jest. Południowe kraje – Słowacja, Czechy, Węgry i Włochy wypięły się na sankcje nałożone przez UE na Rosje, a pierwszy skrytykował je premier Czech. Najbardziej zaś popierała je Polska i Rumunia. Straty spowodowane rosyjskim embargiem są ogromne , a Unia zaproponowała nam na rekompensaty jedynie 125 mln euro. Chcemy porządku i bezpieczeństwa. Poparliśmy sankcje wobec Rosji, a UE pozostawiła nas samych, choć mogła z tzw. funduszu stabilizacyjnego pokryć straty poniesione przez naszych rolników wyniku rosyjskiego embarga
Czy skutecznym sposobem na likwidację nadwyżki owoców i warzyw z rynku jest wykupienie ich po cenach produkcji przez nasz rząd i skierowanie do domów pomocy społecznej czy banków żywności?
Józef Sztorc: - To są działania pozorne. Moim zdaniem rząd powinien uruchomić kredyty skupowe. Wtedy przetwórcy kupiliby nadwyżkę owoców i warzyw od rolników. Można byłoby od tych kredytów wprowadzić niewielkie oprocentowanie, aby były dla wszystkich korzystne. Nasz kraj dziennie wysyłał do Rosji kilkaset tirów z żywnością. Nie ma możliwości abyśmy sami wchłonęli tę nadwyżkę. Ja uważam – a jestem człowiekiem doświadczonym w biznesie, że gdyby minister uruchomił kredyty skupowe to rozwiązałby się problem nadmiarem owoców i warzyw.
Czy jednym z powodów obecnego kryzysu, nie pierwszego zresztą na tym rynku jest brak strategii rozwoju rolnictwa i przetwórstwa owocowo – warzywnego w Polsce?
Józef Sztorc: - To prawda. Kiedyś było to bardziej poukładane. Rozwijała się spółdzielczość rolnicza, która skupowała płody od rolników. Istniały prężnie działające spółdzielnie mleczarskie. Do naszych czasów przetrwało ich zaledwie kilka. Dobrze wspominam też działalność spółdzielni ogrodniczo – pszczelarskich. To wszystko dobrze funkcjonowało. Dziś minister się ocknął i nawołuje do tworzenia grup producenckich. Rok temu Janusz Lewandowski sprawujący wówczas funkcje unijnego komisarza znacznie obciął dofinansowanie dla powstających grup producentów rolnych i wtedy nie słyszałem, aby minister Sawicki go krytykował. Dziś w dobie kryzysu nasz minister zorientował się, że wówczas źle zrobił , ale jest już trochę za późno.
Czy HORTINO dużo swoich produktów eksportuje na wschód, a szczególnie do Rosji ?
Józef Sztorc: - Bardzo dużo. Do samej Moskwy w ubiegłym roku wysłaliśmy około 15 tysięcy ton mrożonek. W tym roku nasz plan był jeszcze większy, ale nie uda się go nam w pełni zrealizować
W Polsce obecnie promuje się produkcje cydru. Czy nie lepszym sposobem na rozwiązanie kryzysu na rynku jabłek byłaby produkcja naturalnych soków owocowych?
Józef Sztorc: - Zarówno cydr jak i naturalne soki owocowe to smaczne napoje i ludzie potrafią je robić. Ich produkcja nie może ruszyć na masową skale , ponieważ jest to jeszcze ,,niedogadane’’ na linii Ministerstwo Gospodarki – Ministerstwo Rolnictwa – Ministerstwo Finansów. Pijemy rocznie około 30 milionów hektolitrów piwa niskiej, jakości produkowanego z koncentratów. Browary prześcigają się w ilości wyprodukowanego piwa, ale ilość nie idzie, z jakością. Dlatego powinniśmy pić cydr czy soki, które są naturalne i zdrowe.
Kto zarobi na embargu? Czy możemy się spodziewać podwyżki cen przetworów owocowo – warzywnych w Polsce?
Józef Sztorc: - Na kryzysie wschodnim stracą zarówno producenci jak i przetwórcy. Najwięcej zaś zarobią na nim pośrednicy. Zyski przejmie handel. Dziś handlowcy kroją już ten tort. Ceny jabłek oferowane producentom są tak niskie, że nie opłaca się nawet po nie schylać.