Pod siedzibą firmy Jeronimo Martins, właściciela sklepów Biedronka, odbyła się pikieta sadowników zorganizowana przez Związek Sadowników RP. Protestujący nie zgadzają się z dalszymi obniżkami cen zakupu jabłek deserowych przez sieci handlowe.
Sadownictwo to bardzo trudny zawód. Wie to każdy, kto ma z tą branżą cokolwiek wspólnego lub choćby rodzinę na wsi. Jednak mimo ciężkiej pracy i serca, jakie wkładamy w produkcję, dzisiaj musimy jasno wszystkim powiedzieć:
POLSKI SADOWNIK NIE MA REALNEGO WPŁYWU NA CENĘ JABŁKA W SKLEPIE.
Nie miał również wpływu wiosną 2020 r. Wbrew powszechnej opinii wśród konsumentów, to nie sadownik zarabia najwięcej na polskich jabłkach! Cenę dyktują sklepy, a właściwie największe w Polsce sieci handlowe, do których mniejsze podmioty muszą się dostosować, aby uczestniczyć w konkurencji na tym rynku.
Jak działa ten model?
1. Sieć handlowa decyduje o chęci przeprowadzenia „promocji konsumenckiej”.
2. Sieć handlowa przedstawia warunki finansowe, po których chce kupić jabłka. Nie są przy tym brane pod uwagę koszty produkcji jabłka w danym roku, które mogą być różne, zależnie od wielu czynników (pogoda, koszty pracy, podatki, koszty transportu etc.).
3. Sieć handlowa organizuje „promocję konsumencką” ustalając przy tym dowolnie i wedle swojego uznania wysokość swojej marży.
Na cenę jabłek mają wpływ trzy czynniki. Na przykładzie cen detalicznych w wiodącej sieci handlowej oraz cen skupu jabłek we wrześniu 2020 r. sytuacja kształtuje się następująco:
- koszty produkcji – nasadzenie, środki ochrony roślin, bieżąca pielęgnacja, przechowywanie, pracownicy – według danych oszacowane są w tym sezonie na poziomie 1,2 zł/kg jabłek
- koszty przygotowania – w skład wchodzi opakowanie, koszty transportu, koszty logistyczne firmy handlowej, podatki: 1 zł/ kg
- marża sklepu – cena jabłek w jednej z wiodących sieci handlowych: 4,99 zł/kg
Jak łatwo policzyć na tym przykładzie – marża sieci handlowej wynosi aż ponad 55%. To oznacza, że sieci handlowe zbierają nawet ponad połowę kwoty z każdego sprzedanego kilograma jabłek.
Na stronie internetowej sieci Biedronka możemy przeczytać wypowiedź Pedro Soaresa Dos Santosa,
Prezesa Grupy Jeronimo Martins:
- Wierzę, że reputacja i przetrwanie firm w XXI wieku zależą nie tylko od zasad rynku, ale także od społecznej akceptacji dla prowadzonych przez nie działań. (…) Stawiamy na długoterminowe partnerstwa z naszymi dostawcami, a przy takich samych warunkach współpracy, preferujemy długotrwałe relacje z lokalnymi dostawcami. Zasadą w Grupie Jeronimo Martins jest też to, że co najmniej 80% produktów spożywczych pochodzi od lokalnych dostawców. W 2018 r. 92% sprzedanych produktów w Biedronce było zakupione od lokalnych dostawców.
Polscy sadownicy wyrażają BRAK akceptacji społecznej dla prowadzonych działań przez Grupę Jeronimo Martins oraz inne liczące się sieci handlowe w Polsce. W naszym odczuciu, w polityce handlowej pominięta została zupełnie społeczna odpowiedzialność biznesu. Strategia uwzględnia jedynie interesy sieci handlowych. Sadownicy, którzy ponoszą największe nakłady finansowe, otrzymują za swoją ciężką pracę najmniejsze pieniądze.
- Apelujemy do Zarządu Grupy Jeronimo Martins oraz innych liczących się podmiotów o zmianę polityki handlowej firmy, a przede wszystkim o wzięcie pod uwagę naszych argumentów wynikających z kosztów produkcji sadowniczej - podkreśla ZSRP.
źródło:sadyogrody.pl/ ZSRP