Tegoroczna POLAGRA FOOD to symboliczny początek nowej epoki na polskiej wsi. Machina ruszyła się 1 maja. Datę tę poprzedzały jednak lata trudnych przygotowań, wysiłków bez natychmiastowych efektów. A teraz idzie czas żniw.
Nikt tak szybko jak branża rolno – spożywcza nie odczuł, że jesteśmy już w Unii Europejskiej. I to nie tylko za sprawą dopłat bezpośrednich, które, jak obiecuje minister Wojciech Olejniczak, powinny zostać rozdysponowane jeszcze w tym roku, a najpóźniej w styczniu 2005.
Pieniądze wpompowane w rolnictwo i przemysł przetwórczy muszą zakręcić całą gospodarką. zapowiedź tego była chyba najważniejszym wrażeniem z tegorocznej POLAGRY FOOD. A skalę zmian, jakie na naszych oczach dokonują się w gospodarce można chyba porównać tylko z przełomem roku 1989.
Nie chodzi tylko o to, że od ubiegłego roku impreza urosła o 30% - choć jeszcze niedawno nie było jasne, czy będzie w stanie wypełnić sobą targowe tereny. 1700 wystawców to oczywiście wiele mówiąca liczba, ale na targach było coś jeszcze. Atmosfera.
Po raz pierwszy chyba w Polsce o przemyśle rolno – spożywczym mówiło się w nastroju optymizmu i odprężenia. I to nie tylko na oficjalnych spotkaniach – także w kuluarach i na stoiskach. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki prysnęło gdzieś dyżurne polskie czarnowidztwo, narzekanie, na co tylko można i przekonanie, że nie warto nic robić.
Można było odnieść wrażenie, że tegoroczna POLAGRA FOOD odbywa się w zupełnie innej rzeczywistości. Jakby chodziło o jedną z najprężniej rozwijających się gospodarek
Tyle, że tym razem to nasza rzeczywistość. I wielu ma uzasadnioną nadzieję, że i im coś skapnie z tej koniunktury, która musi przełożyć się na zawartość naszych portfeli.
Dzięki inwestycjom dostosowawczym, nasz przemysł spożywczy to dziś europejska czołówka. Jak dom po kapitalnym remoncie, nafaszerowany jest najnowszymi rozwiązaniami, a nasza tradycyjne dobra żywność zyskała w ten sposób dodatkowy atut. A przedsiębiorcy pokazali, że, wbrew obawom, potrafią sięgać po fundusze unijne i sensownie je, co do grosza, wykorzystać. W tym gospodarstwie nic się nie marnuje.
Tegoroczna POLAGRA FOOD była rekordowym wydarzeniem, na skalę całej Europy – nigdzie nie ma dziś takiego wzrostu gospodarczego, którego skutki po raz pierwszy było tak wyraźnie widać w jednym miejscu i czasie. Poczekajmy jednak na październikowe targi rolne – nie zdziwię się, jeśli okażą się imprezą jeszcze większą, i jeszcze lepiej świadczącą o możliwościach polskiego rolnictwa.
W kraju wciąż nie brakuje problemów, których nie miejsce tu wymieniać. Na tym tle rolnictwo i towarzyszące mu gałęzie przemysłu jaśnieją jak nigdy przedtem, choć dotychczas uchodziły raczej za jedno ze słabszych, kłopotliwych ogniw gospodarki. Kraj stanął na głowie.