Osoby, które odmówią podjęcia pracy zorganizowanej przez gminę stracą nie tylko zasiłek dla bezrobotnych, ale również zasiłki z opieki społecznej - zapowiada "Gazeta Pomorska".
W Polsce mamy ponad 3 mln bezrobotnych. Milion to osoby rzeczywiście bezrobotne, nie mogące z różnych przyczyn znaleźć pracy. Kolejny milion to zatrudnieni w szarej strefie - w rejestrze urzędów pracy figurują po to, by mieć ubezpieczenie zdrowotne. I ostatni milion to ci, którzy nie pracują z innych powodów – tłumaczy wiceminister Piotr Kulpa i sugeruje, że trzecia grupa to ludzie, którym nie chce się pracować.
Liczyliśmy skalę pomocy społecznej przypadającej na jedną osobę. Okazało się, że pieniądze z opieki są tylko o 100-150 zł niższe niż minimalna płaca. W tej sytuacji wielu woli nic nie robić – mówił Kulpa podczas konferencji w Toruniu, poświęconej bezrobociu.
Ministerstwo przygotowało już nowelizację ustawy o promocji zatrudnienia, która trafiła do Sejmu. Przewiduje ona wprowadzenie "prac społecznie użytecznych". Gmina proponowałaby bezrobotnym zatrudnienie - 10 godzin w tygodniu przez miesiąc. Za godzinę bezrobotny, podopieczny opieki społecznej dostawałby 6 zł (3 złote od państwa i 3 złote od samorządu). Odmowa podjęcia takiej pracy wiązałaby się nie tylko z zabraniem zasiłku dla bezrobotnych (tak jest już teraz), ale również odebraniem wszystkich świadczeń z opieki społecznej - wyjaśnia Kulpa.
Szefowie ośrodków opieki społecznej w większości przychylnie patrzą na ten pomysł. Wiem, że to rozwiązanie przyjęło się za Zachodzie. Dzięki niemu można "oddzielić" bezrobotnych, którzy odmawiają podjęcia pracy chociaż mają szansę na zatrudnienie, od tych naprawdę potrzebujących. Z drugiej strony, takie zajęcie to szansa na aktywizację osób, które latami pozostają bez zatrudnienia i tracą motywację do szukania zajęcia – uważa Hanna Moczyńska, dyrektor MOPS w Toruniu.