Wyciąganie ludzi z szarej strefy, zachęcenie ich do spróbowania aktywności gospodarczej i umożliwienie im dorabiania do podstawowego źródła utrzymania - to cele działalności nierejestrowej, którą przewiduje Konstytucja Biznesu - mówi PAP wiceszef MPiT Mariusz Haładyj.
Konstytucja Biznesu wchodzi w życie w najbliższy poniedziałek, 30 kwietnia.
Działalność nierejestrową wprowadza Prawo przedsiębiorców - najważniejsza ustawa z pakietu Konstytucji Biznesu. Polega ona na tym, że osoby prowadzące działalność na mniejszą skalę lub okazjonalnie nie będą musiały jej rejestrować. Oznacza to, że drobna działalność zarobkowa (przychód do 50 proc. minimalnego wynagrodzenia, tj. obecnie 1050 zł miesięcznie, np. dorywczy handel, usługi na niewielką skalę) będzie mogła być prowadzona w sposób wolny – bez konieczności wpisu w CEIDG i wiążących się z tym konsekwencji.
"Również osoba, która chce postawić pierwsze kroki w biznesie, będzie mogła zająć się rozwijaniem swojego pomysłu i poszukiwaniem klientów, zamiast skupiać się na formalnościach związanych z założeniem firmy" - wskazał w rozmowie z PAP wiceminister przedsiębiorczości i technologii Mariusz Haładyj.
Jak zaznaczył, działalność nierejestrowa to rozwiązanie nie tylko dla początkujących firm, ale także dla osób, których działalność gospodarcza ma charakter dorywczy lub, które chcą dorobić do pensji, emerytury czy stypendium.
Tłumaczył, że "działalność gospodarcza to prowadzenie działalności zarobkowej w sposób zorganizowany i ciągły". W praktyce - jak mówił - definicja ta rodzi sporo problemów. "Bo jeśli ktoś w jednym tygodniu sprzeda trzy produkty, w kolejnym tygodniu - cztery, a później przez kilka tygodni nic nie sprzeda, to pojawia się pytanie, czy prowadzi działalność gospodarczą, czy nie prowadzi działalności gospodarczej? Ludzie często tego nie wiedzą i z ostrożności nie decydują się na taką dodatkową działalność" - opisywał.
Z kolei inne osoby - kontynuował - jeżeli rozważają jakąś działalność, z której osiągałyby kilkaset złotych dochodu miesięcznie, dochodzą do wniosku, że nie opłaca im się zakładanie firmy, bo wszystkie związane z tym składki i koszty prowadzenia działalności są wyższe niż przychód takiej osoby. Taka sytuacja dotyczy zwłaszcza drobnego handlu, ale też udzielania korepetycji przez nauczycieli, czy studentów. Duża część tych osób pozostaje dziś więc w szarej strefie - wskazał Haładyj.
"Trzecia grupa, do której też adresujemy to rozwiązanie, to osoby, które myślą o rozpoczęciu działalności gospodarczej, ale zniechęca je to, że muszą się rejestrować, płacić składki, czyli mają szereg czynności biurokratycznych do wykonania i kosztów do opłacenia, aby móc w ogóle spróbować prowadzić własną firmę. I to jest kolejna bariera" - mówił.
"Dajemy więc po pierwsze możliwość dorobienia do podstawowego źródła dochodu, po drugie, wyciągamy ludzi z szarej strefy, bo – o ile oczywiście ich przychody mieszczą się w tym progu – nie ma ryzyka, że zostaną z powodu tej działalności uznani przez ZUS czy urząd skarbowy za przedsiębiorcę. I trzecia grupa to są właśnie ci, którzy mają szansę spróbować, czy prowadzenie działalności gospodarczej jest dla nich, czy lepiej poszukać pracy na etat. Od 30 kwietnia będą mieli możliwość rozpoczęcia działalności, szukania klientów, szukania pierwszych zleceń i dopóki nie zaczną uzyskiwać przychodu przekraczającego próg połowy minimalnego wynagrodzenia, mogą funkcjonować bez konsekwencji związanych z rejestrowaniem się i oskładkowaniem" - konkludował.
Dopytywany, w jaki sposób takie osoby płacą podatki, Haładyj odparł: "Formalności są takie, jak w przypadku innych osób, które nie są podatnikiem VAT. Trzeba prowadzić prostą ewidencję sprzedaży. Polega to w praktyce na tym, że na koniec dnia zapisuje się kwotę uzyskanego danego dnia przychodu. Na tej podstawie oblicza się później dochód i oczywiście płaci PIT. Jest to rozwiązanie, które jest już znane w polskim systemie prawnym, zna je skarbówka i osoby, które prowadzą działalność gospodarczą, ale nie są VAT-owcami". (PAP)
autor: Sonia Sobczyk