Andrzej Kałuża, wójt gminy Tuszów Narodowy w powiecie mieleckim, chce się pozbyć Szkoły Podstawowej w Ławnicy. Zaproponował rodzicom uczniów, aby założyli stowarzyszenie, które poprowadzi podstawówkę. Ale rodzice nie chcą zmian.
- Budowaliśmy tę szkołę własnymi rękami, w czynie społecznym. Po
ostatnich zmianach wójt obiecał, że nie będzie powrotu do tematu szkoły -
mówi jeden z rodziców.
Zmiany miały miejsce cztery lata temu. Gmina
przeniosła wtedy dzieci z trzech klas od czwartej do szóstej z Ławnicy do kilku
pobliskich placówek. W Ławnicy zostały najmłodsze klasy. Mimo to gmina nadal
dokłada do funkcjonowania szkoły. - Co roku dopłacamy do jej utrzymania
ponad 100 tys. zł. Nie może tak być - tłumaczy wójt.
Poza tym, w szkole uczy się coraz mniej dzieci, obecnie około 30. Zdaniem
wójta, lepiej by było, aby placówkę poprowadziło stowarzyszenie. - Przypuśćmy,
że poprowadzi je dwóch nauczycieli. Na około 30 dzieci dostaną 120 tys. zł. W
ten sposób sami będą zarabiali więcej niż teraz - kusi Andrzej Kałuża.
Rodzice jednak boją się takich zmian, tym bardziej, że nikt nie
wytłumaczył im dokładnie, jak działa takie stowarzyszenie. Dowiedzą się dopiero
w niedzielę na spotkaniu z osobą, która prowadzi takie stowarzyszenie. - I
wtedy zdecydujemy, co robić - deklarują.
Rozwiązanie, jakie
proponuje wójt sprawdziło się już w gminie Radomyśl Wielki. Tutaj od września
zeszłego roku działa stowarzyszenie "Nasza Gmina", które prowadzi szkoły w
Dulczy Małej i Pniu.
- Założenie stowarzyszenia wymaga od nauczycieli
poświęcenia niektórych przywilejów, wynikających z Karty Nauczyciela, ale jest z
tego satysfakcja. Z drugiej strony są większe możliwości pozyskiwania pieniędzy
na działalność szkoły. Trzeba się tylko zmobilizować, ale jeśli rodzice chcą
naprawdę utrzymać szkołę u siebie, warto założyć stowarzyszenie. Nie można cały
czas wymagać tylko od gminy, trzeba też zacząć wymagać od siebie - mówi Andrzej
Przybyszewski, jeden z inicjatorów stowarzyszenia "Nasza Gmina".