Wzajemne uznawanie dyplomów wyższych studiów w Europie. Polska od kwietnia przyłącza się do elity europejskich państw, które już tworzą system wzajemnego uznawania dyplomów. Do 2010 roku obejmie cały kontynent - nie tylko Unię Europejską.
Masz licencjat polskiej uczelni? Być może już za kilka lat bez żadnych
przeszkód dokończysz studia w Hiszpanii, Bułgarii, Słowenii czy na Łotwie.
Chcesz zrobić doktorat w Norwegii, nikt nie zakwestionuje twojego polskiego
magisterium. Przeczytasz ciekawe ogłoszenie o pracy w Moskwie? Będziesz się mógł
o nią starać bez obaw, że ktoś w Rosji podważy twoje polskie
studia.
Marzenia? Tak ma wyglądać europejski system uznawania dyplomów,
który zaczyna tworzyć osiem europejskich państw - w tym od kwietnia Polska!
Wykroczy daleko poza granice Unii Europejskiej, w której prawo wspólnotowe
wprawdzie nie nakłada uznawania dyplomów, ale wiele jej członków zwykle uznaje
je sobie nawzajem.
W 1999 r. ministrowie edukacji z ponad 30 państw (z
UE, krajów do niej kandydujących i innych) podpisali tzw. deklarację bolońską.
Zakładała stworzenie do 2010 r. Europejskiej Przestrzeni Akademickiej z
otwartymi dla młodzieży granicami i uczelniami oraz systemem uznawania
dyplomów.
- Europa nie może czekać z jego stworzeniem, ma około 20
milionów studentów. Jeśli oni nie będą mogli się przemieszczać, studiować, gdzie
chcą, jeśli ich dyplomy nie będą uznawane na całym kontynencie, przegramy z
Ameryką - mówi prof. Andrzej Jamiołkowski, przewodniczący Państwowej Komisji
Akredytacyjnej, która kontroluje w Polsce jakość studiów.
Systemu
uznawania dyplomów mają tworzyć "silne" krajowe komisje akredytacyjne. Takie jak
w Polsce, gdzie po negatywnej ocenie PKA dla kierunku studiów minister edukacji
nie ma wyjścia - zawiesza nabór lub go zamyka (do tej pory negatywnie oceniono
ich kilkanaście).
System ma działać tak: np. polska komisja akredytacyjna
oceniając nasze studia zaprosi komisję z innego kraju (i na odwrót). -
Obcokrajowcy będą tylko obserwować, a nie kontrolować polskie uczelnie -
uspokaja prof. Jamiołkowski. Potem komisje będą rekomendować swoim ministrom
edukacji, czy uczelnie w danym kraju są rzetelnie sprawdzane i czy uznawać ich
dyplomy. Siatka takich dwustronnych rekomendacji ma stworzyć europejski system
jakości studiów i uznawania dyplomów.
Siedem państw (Norwegia, Niemcy,
Holandia, Irlandia, Hiszpania, Szwajcaria, Austria i Polska), które już takie
komisje akredytacyjne mają, nie chcą z tym czekać. - Rok temu w Cordobie
zdecydowały się ruszyć z międzynarodową akredytacją. Niemcy, Austria i
Szwajcaria już to robią. My od kwietnia zapraszamy naukowców z innych krajów -
zdradza prof. Jamiołkowski.
Co to będzie oznaczać dla polskiego studenta?
Że za kilka lat jeśli jego kierunek dostanie ocenę pozytywną od PKA, to może być
pewny, że tak samo jego studia oceniać będą w całej Europie. A jeśli negatywną,
może mieć kłopoty z uznaniem dyplomu w Europie.
Co z pozostałymi krajami?
We wrześniu ubiegłego roku w Berlinie postawiono, że na stworzenie niezależnych
komisji akredytacyjnych wszystkie kraje mają czas do 2005 r. Potem, przez
kolejne pięć lat będą nawzajem oceniać swoje uczelnie. - W 2010 r. europejski
system uznawalności ma być gotowy - mówi Jamiołkowski.