Nowe zadania oświatowe, które zostaną przekazane samorządom w roku 2004, będą finansowane z dodatkowych środków. Z przeprowadzonych wyliczeń wynika jednak, że subwencja i tak jest za mała. Ale czy wyliczenia te są adekwatne i racjonalne?
Artykuł 70 uchwalonej w ubiegłym tygodniu przez Sejm ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego obliguje budżet państwa do przekazania dodatkowych pieniędzy do subwencji oświatowej na wszystkie zadania, które gminy przejmą w przyszłym roku. Należą do nich m.in. odpisy na zakładowy fundusz świadczeń socjalnych dla nauczycieli emerytów i rencistów, wprowadzenie dodatkowej godziny wychowania fizycznego w klasach V i VI szkoły podstawowej oraz gimnazjum.
W ustawie zawarto również zapis mówiący, że kwota części oświatowej ogólnej subwencji nie może być mniejsza od tej z roku ubiegłego. Zgodnie z projektem budżetu państwa wyniesie ona 25,083 mld zł, czyli będzie wyższa o ponad 761 mln zł od ubiegłorocznej. Z przeprowadzonych wyliczeń wynika, że kwota ta jest niedoszacowana o 380 mln zł lub 740 mln zł. Czy jednak na pewno?
Wysokość subwencji na oświatę jest prawdopodobnie od lat za mała o kilkaset milionów – twierdzi Marek Olszewski, prezes Związku Gmin Wiejskich RP. Są takie gminy, którym nie starcza nawet na wynagrodzenia dla nauczycieli. Nikt jeszcze nie powiedział, ilu uczniów powinno przypadać na jednego nauczyciela. Dziś 1000 uczniów może chodzić do jednej szkoły albo do 10. Dlatego tak naprawdę nie wiadomo, czy wysokość subwencji oświatowej dla samorządów w roku 2004 jest niewystarczająca.
Jak się zsumuje koszty, to subwencja jest z pewnością za mała. Jeżeli gmina chce mieć oświatę na wyższym poziomie, to powinna dokładać ze środków własnych – uważa Marek Olszewski. Gdy gmina zaoszczędzi, może przeznaczyć te pieniądze choćby na budowę drogi.