Zastrzyk finansowy z powołanego funduszu celowego będą mogły otrzymać tylko te gminy, które najpierw wydadzą pieniądze z własnego budżetu na pomoc najbiedniejszym dzieciom. Jeśli dostaną dotację, będą mogły wydać ją tylko na zasadach zawartych w ustawie o systemie oświaty, a następnie dokładnie rozliczyć – wyjaśnia Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz. Aby obsłużyć dotację, będą musiały zwiększyć zatrudnienie.
Prowadzę program, dzięki któremu 38 organizacji lokalnych przyznaje stypendia - wyjaśnia Sylwia Maksim-Wójcicka - odpowiedzialna za program "Lokalne Programy Stypendialne" w Fundacji Batorego. Organizacje te mają małe koszty, a duże efekty. Gminom, z winy ustawodawcy, trudno jest sprawnie prowadzić politykę stypendialną. Programy stypendialne, które są niezmiernie ważne i potrzebne, najlepiej realizują organizacje społeczne. One nie tylko wiedzą, komu przyznać pieniądze, ale potem cały czas śledzą, co się dzieje z daną osobą – dodaje.
Z Funduszu KEN będą mogły jednak korzystać tylko samorządy. Co gorsza, będzie on zasilany różnicą pomiędzy 1 proc. podatku dochodowego od osób fizycznych należnego za rok podatkowy poprzedzający rok, na który składany jest projekt ustawy budżetowej, a dokonanymi i odliczonymi wpłatami na rzecz organizacji pożytku publicznego. Taki przepis, w sytuacji kiedy gminy dostają zbyt mało pieniędzy z budżetu państwa na finansowanie stypendiów socjalnych przyznanych dużej liczbie uczniów ustawą o systemie oświaty, może przyczynić się do niezdrowej realizacji pomiędzy samorządami i organizacjami pozarządowymi.
Anna Radziwiłł, wiceminister edukacji, uważa, że ustawa wprowadza chaos, ponieważ powiela istniejący Narodowy Program Stypendialny. Z kolei prezydent, uzasadniając weto, stwierdził, że ustawa jest sprzeczna wewnętrznie, łamie konstytucyjne prawo, w tym zasadę przyzwoitej legislacji, a przede wszystkim nie pozwala przygotować projektu planu przychodów funduszu na rok 2006. Argumentacja ta jednak nie przekonała posłów SLD i SDPL.