Rząd oszczędza na stypendiach socjalnych dla biednych uczniów. Samorządy dostały od niego tak mało pieniędzy, że w niektórych gminach na jednego ucznia przypada po mniej niż dziesięć złotych miesięcznie - pisze "Głos Pomorza".
"To kpina" - denerwuje się Irena Roszczewska z Kobylnicy. "Myślałam, że miesięcznie dostanę około stu złotych. To by wystarczyło na dodatkowe lekcje angielskiego dla syna, który wybiera się do liceum. Za dziesięć złotych to nic się nie kupi" - żali się gazecie.
Od początku roku samorządy muszą wypłacać stypendia socjalne uczniom z biednych rodzin. Zgodnie z ustawą nie powinno ono być niższe niż 44 złotych, a nie wyższe niż 112 złotych. Samorządy już opracowały regulaminy ich wypłaty. Problem w tym, że nie wiadomo, czy będą w stanie je wypłacić - podaje "Głos Pomorza".
"Zostaliśmy wpuszczeni w kanał" - nie ukrywa Edmund Ścibisz, wicewójt gminy Słupsk. "Wydaliśmy zainteresowanym 791 wniosków. Po ich analizie 760 spełniło stawiane wymogi. Żeby wypłacić stypendia w wymaganej ustawowo minimalnej wielkości, powinniśmy otrzymać blisko 600 tysięcy złotych. Tymczasem do końca roku otrzymać mamy na ten cel 75 tysięcy złotych. To oznacza, że praktycznie na jednego zainteresowanego miesięcznie wypadnie 9,20 złotego" - tłumaczy.
Władze gminy nie chcą się ośmieszać, więc teraz zastanawiają się, ile pieniędzy do stypendiów mogą dołożyć z własnego budżetu. Leszek Kuliński, wójt Kobylnicy już postanowił, że do 20 tysięcy złotych, które otrzyma na dwa miesiące, dołoży taką samą sumę z budżetu gminy - czytamy w "Głosie Pomorza".
"Wychodzi na to, że będziemy płacić uczniowi po ponad sto złotych na kwartał" - mówi dziennikowi Kuliński. "To przynajmniej nie będzie śmieszne. Problem w tym, że na razie wpłynęło do gminy 470 wniosków. Nie wiadomo, co będzie we wrześniu, gdy z pewnością będzie ich więcej. Poza tym nie dostaliśmy ani grosza na stworzenie stanowiska pracy do wypłat stypendiów" - dodaje.