Jeżeli podczas treningu zakrywamy nos i usta, to wymiana oddechowa jest utrudniona. „Wydolność organizmu bardzo szybko się pogorszy. Na pewnym etapie nawet u bardzo wysportowanej osoby, która będzie oddychała za szybko, może dojść do zaburzeń równowagi kwasowo-zasadowej. Może pojawić się ból głowy, tachykardia, duszność” – mówi w wywiadzie dla "Pulsu Medycyny" prof. dr hab. n. med. Miłosz Jaguszewski, specjalista kardiolog z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Z powodu zagrożenia koronawirusem SARS-CoV-2 mamy obowiązek zasłaniać nos i usta, przebywając w przestrzeni publicznej. Wiele osób korzysta z jednorazowych maseczek chirurgicznych. Jak długo taka maseczka spełnia swoją funkcję ochronną?
Od 20 kwietnia można w celach rekreacyjnych wejść do parku, lasu. Podczas spaceru widziałam biegaczy intensywnie trenujących w maskach. Minął mnie także kolarz, jadący ze szczelnie zakrytą twarzą. Czy uprawianie sportu w masce nie jest szkodliwe dla zdrowia?
To z pewnością ryzykowne i jako kardiolog nie mogę takich praktyk zalecać z wielu względów. Po pierwsze, gdy uprawiamy sport w masce, to bardzo szybko staje się ona mokra i zamiast chronić przed infekcją, zwiększa jej ryzyko, o czym mówiłem już wcześniej. O ile podczas rutynowych czynności, takich jak wizyta na poczcie, jazda autobusem komunikacji miejskiej albo spacer, wciąż kogoś spotykamy, to biegając samotnie po lesie czy parku nie nawiązujemy kontaktów z ludźmi, co wynika z charakteru tego sportu. Podobnie jest w przypadku samotnego kolarstwa. Nie stanowimy zatem zagrożenia dla innych, sami także nie jesteśmy narażeni na zakażenie.
Kolejna kwestia: nawet osoba ogólnie zdrowa, jeśli podczas treningu zakryje nos i usta, to utrudni sobie wymianę oddechową. I wydolność organizmu bardzo szybko się pogorszy. Na pewnym etapie nawet u bardzo wysportowanej osoby, która będzie oddychała za szybko, może dojść do zaburzeń równowagi kwasowo-zasadowej organizmu. Może pojawić się ból głowy, tachykardia (szybkie tętno), duszność.
Pojawiły się teorie, że bieganie w masce ma formę treningu w hipoksji, czyli niedotlenieniu. Czy faktycznie tak jest?
Absolutnie nie. Trening w warunkach hipoksji wymaga określonych warunków, przybywania przez dłuższy czas na dużej wysokości, gdzie stężenie tlenu w powietrzu jest niższe niż np. na poziomie morza. To sprawia, że w organizmie sportowca jest stymulowane wytwarzanie czerwonych krwinek, wzrasta stężenie hemoglobiny, która transportuje tlen, a co za tym idzie – wzrasta wydolność organizmu. Niedotlenienie spowodowane treningiem w maseczce nie przyniesie takich efektów. Nie pomoże w budowaniu wydolności, a może wręcz zniechęcać do treningów i szkodzić.
A co z rehabilitacją pacjentów po zawałach lub z innymi schorzeniami, kardiologicznymi, dla których nawet bez maski wysiłek fizyczny jest często dużo większym wyzwaniem niż dla osób zdrowych?
Zasłanianie w takiej sytuacji ust i nosa może dodatkowo obciążać układ krążeniowo-oddechowy. Jeszcze szybciej i jeszcze bardziej niż u osoby zdrowej. Przykładowo: u pacjentów z napadowym migotaniem przedsionków może to zainicjować epizod arytmii. Wszelkie ćwiczenia, jakie są zalecane w prewencji wtórnej, lepiej wykonywać bez maski, szczególnie gdy podczas treningu czy rehabilitacji nie ma się kontaktu z innymi osobami.
Ewa Kurzyńska
infowire.pl / Puls Medycyny