Z dnia na dzień rosną straty w dolnośląskich lasach. Największe, 10-cio procentowe spustoszenie powódź zrobiła w nadleśnictwie Wołów. Tam woda zalała 2 tysiące hektarów lasów.
Leśniczy z Prawikowa może tylko z grubsza oszacować straty. Do lasu nie można wjechać i nie uda się to jeszcze przez co najmniej miesiąc. Pod woda jest 1000 hektarów.
Ireneusz Skorupski- leśnictwo Prawików „Są duże straty w drzewostanach, przewracają się drzewa, grunt jest namoknięty i powstają ogromne starty. Teraz je szacuje na jakieś 300-400 kubików wywróconego drzewa w lesie.”
Największy niepokój budzi stan młodego lasu. Odra podtopiła 70 ha kilkuletnich upraw. Gleba nasiąkła jak gąbka. W obniżeniach terenu stoi woda. Młodniki są zagrożone.
Jacek Czernicki-nadleśnictwo Wołów „Młode drzewka są najmniej odporne. Taka długoutrzymująca się wysoka woda potrafi zniszczyć strukturę tego młodego organizmu.”
Nadleśnictwo Wołów jeszcze nie uprzątnęło wszystkich drzew po ubiegłorocznych nawałnicach. Leśnicy stracili wówczas jedna piąta drzewostanu. Teraz to kolejna klęska.
Jacek Czernicki-nadleśnictwo Wołów „W tym roku oczywiście jest to zjawisko katastrofalne. Zatopiło nam w maju około 2 tysiące hektarów lasów, z czego największe starty mogą powstać na uprawach leśnych, którym mamy zatopione 50 hektarów.”
Wołowskie lasy należą do najpiękniejszych dębowych drzewostanów w kraju. Zdewastowane przez kolejne klęski będą potrzebowały wiele lat na odbudowę. Zniszczona została także leśna infrastruktura – drogi i ogrodzenia.