Prezydent Aleksander Kwaśniewski uważa, że na 34 dni przed narodowym referendum akcesyjnym wszelkie zmiany rządu, a nawet zmiany w rządzie polskim byłyby niepożądane i skrajnie nieodpowiedzialne.
Podkreślił jednocześnie po raz kolejny, że udział w referendum unijnym nie
jest wyrazem poparcia dla ekipy rządzącej.
Gość niedzielnego (4 maja)
Salonu Politycznego radiowej "Trójki" odniósł się tym samym do wyniku ostatniego
sondażu "Rzeczpospolitej", w którym aż 75 procent badanych uznało, że obecne
rekordowo niskie notowania rządu Leszka Millera mogą zniechęcić Polaków do
udziału w referendum unijnym.
Aleksander Kwaśniewski przyznał, że
wolałby, aby gabinet był bardziej popularny niż jest. Zastrzegł jednak, że dziś
jakiekolwiek manipulowanie wokół rządu oznacza, że co najmniej dwadzieścia kilka
z ponad trzydziestu dni potrzebnych na przygotowanie społeczeństwa do referendum
trzeba by poświęcić na na konsultacje i debaty związane ze zmianami w
rządzie.
Prezydent przypomniał, że ustalone przez władze priorytety w
odpowiedniej kolejności to: referendum, naprawa finansów publicznych i
ewentualnie przyspieszone wybory powszechne połączone z wyborami europejskimi 13
czerwca przyszłego roku. Prezydent Kwaśniewski powiedział, że ludzie mają w
referendum głosować w sprawie przystąpienia do Unii, a nie składu nowego rządu.
Prezydent uważa, że wynik referendum częściowo rozproszy wątpliwości wyborców,
bo albo wzmocni albo osłabi obecny rząd.
Aleksander Kwaśniewski uznał
również, że mimo nieprzychylnych wyników sondaży publicznych premier i
ministrowie powinni w ramach kampanii referendalnej spotykać się z ludźmi i
powinni umieć odpowiadać na wszystkie, nawet najbardziej kłopotliwe
pytania.
Prezydent uważa, że obecny rząd winny jest to szczególnie
elektoratowi SLD, który jest najbardziej zniechęcony jego polityką. "Ten stan
zniechęcenia może być powodem wielu absencji podczas referendum" – zauważył
prezydent Aleksander Kwaśniewski.