Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Surowce w odwrocie. Liczą się bydło i wieprzowina

28 listopada 2011
Zapowiedzi recesji skłoniły inwestorów do wyprzedaży. We wrześniu, spośród najpopularniejszych towarów na rynku kontraktów terminowych, przed spadkami uchowały się jedynie bydło i wieprzowina. Część spekulantów szybko jednak wróciła na rynek. Na jak długo?
 
Obserwatorzy rynku surowców dawno nie byli tak zdezorientowani jak dzisiaj. Najpopularniejszy indeks tego rynku, CRB, po ponad 2-letniej hossie, kiedy poszedł w górę przeszło 80 proc., we wrześniu stracił 13 proc., a zaraz w październiku zyskał 7 procent. Historia pokazuje, że ceny surowców spadają, gdy gospodarki stają na krawędzi recesji. Jesienna zniżka, w połączeniu z odbiciem, nie jest jednak adekwatna do niepokojących danych, jakie płyną ostatnio z gospodarek.
Kiedy w połowie 2008 r. świat wielkimi krokami zbliżał się do recesji, CRB w miesiąc poszedł w dół 16 procent. Bez przystanku spadał dalej, w sumie tracąc prawie 60 proc. w siedem miesięcy. To może oznaczać, że dzisiejsze zapowiedzi powrotu do recesji są przesadzone. Albo że surowce mają jeszcze przestrzeń do dalszych spadków. Coraz więcej przemawia za tym drugim scenariuszem.
Przewidywania co do cen surowców tchną coraz większym pesymizmem. Jeszcze ostatniego dnia sierpnia średnia prognoz ceny miedzi (notowanej w Londynie) na koniec tego roku, wystawianych przez analityków ankietowanych przez agencję Bloomberg, sięgała 9900 dol. za tonę. Miesiąc później spadła do 8725 dol., a na koniec października analitycy mówili o 8600 dolarach. Dla palladu było to odpowiednio: 860, 785 i 700 dol., a dla soi: 1427, 1395, 1350 dolarów.
Prognozy na koniec 2012 r. – choć są wciąż wyższe niż na koniec tego roku, a te z kolei przewyższają bieżące notowania, co jest jednak typowe dla wiecznie optymistycznych ekspertów – analitycy też obcinają. W październiku na obniżenie rekomendowanego klientom zaangażowania w surowce zdecydował się Morgan Stanley. Szef analiz rynku surowców szczególnie odradzał ropę Brent, której baryłka do końca roku stanieje ze 110 do 100 dolarów. Ta cena ma się utrzymywać w 2012 roku – jeszcze niedawno sądził, że wzrośnie do 130 dolarów.
Indeks CRB zdążył we wrześniu przeciąć linię długoterminowego trendu i wysłać tym samym silny sygnał odwrócenia kierunku ruchu. W październiku co prawda otarł się o tę linię od dołu, ale ostatecznie nie zdołał wezwać inwestorów do trwałego powrotu na rynek.
– Jeszcze dwa tygodnie temu byliśmy w pełni przekonani, że surowce weszły w trend spadkowy, za sprawą delewarowania bąbla spekulacyjnego narastającego mniej więcej od roku, kiedy to ogłoszono drugą rundę luzowania ilościowego pieniądza. Choć po ostatnich silnych zwyżkach trzymamy rękę na pulsie, zdania na razie nie zmieniliśmy – komentował na początku listopada Marek Mikuć, wiceprezes TFI Allianz, który ostatnio rzadko się myli. Fundusze zarządzane przez jego zespół od dawna okupują pierwsze miejsca w rankingach.
Za wejściem surowców w bessę przemawiają przesłanki nie tylko techniczne, ale i fundamentalne. Światowa gospodarka, której ożywienie napędzało ceny przez ostatnie kwartały, dzisiaj spowalnia.
Na pozycję najbardziej zagrożonych wysuwają się metale przemysłowe, bo wyraźnie hamuje gospodarka głównego kupującego, Chin: w III kwartale PKB wzrósł o 9,1 proc. w ujęciu rok do roku, najmniej od ponad dwóch lat. Już wcześniej wskaźniki wyprzedzające koniunktury (PMI poniżej 50 pkt) sygnalizowały, że tamtejsze firmy przemysłowe nie działają na pełnych obrotach. Ponadto zapasy miedzi w Chinach, pierwszy raz ujawnione jesienią tego roku, na koniec 2010 roku sięgały 1,9 mln ton wobec spodziewanych przez analityków 1–1,5 mln ton.
Metalom szkodzi też stagnacja w przemyśle, ujawniająca się w kolejnych państwach: głównie w Eurolandzie, ale też w Wielkiej Brytanii, Australii i w niektórych krajach wschodzących, choćby w Brazylii, Korei Południowej, Tajwanie czy Rosji. Słaby jest przy tym rynek nieruchomości. W USA liczba zaciąganych nowych kredytów hipotecznych jest o połowę mniejsza niż w hossie w 2007 r., ceny są o ponad jedną czwartą niższe niż w szczycie budowlanego boomu w 2006 roku, wiele do życzenia pozostawia też aktywność kupujących, szczególnie w USA i Wielkiej Brytanii.
Widzą to spekulanci, którzy zawsze są głównymi sprawcami wahań notowań surowców: we wrześniu najgłębiej zanurkowały, po ponad 20 proc., m.in. przemysłowe miedź i nikiel. Nie bez wpływu na spadki szerokiego rynku pozostał także podnoszący relatywne ceny surowców umacniający się dolar, który po usztywnieniu franka szwajcarskiego awansował na pozycję bezpiecznej przystani, oddalonej od europejskiego epicentrum kryzysu.
Dlaczego w październiku kapitał spekulacyjny szturmem wrócił na rynek? Wygląda na to, że – oprócz lawiny automatycznie odwracanych pozycji w funduszach hedgingowych, które na koniec września były wypchane krótkimi kontraktami nastawionymi na spadki – gra toczy się pod ewentualną trzecią rundę luzowania ilościowego pieniądza (QE3). Co prawda ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła, ale jej preludium odgrywane jest głośno. Temat przewijał się na posiedzeniu władz monetarnych w USA na początku listopada, rząd brytyjski ogłosił zwiększenie programu skupu obligacji z 200 do 275 mld funtów, a ratunek Grecji wart 100 mld euro i inne programy pomocowe w eurostrefie są mało realne bez dodruku pieniądza.
Na tym zyskują z kolei w dużej mierze metale szlachetne, które spekulanci traktują jako zamiennik tracącej na wartości gotówki. To dlatego w październiku w grupie najbardziej zyskujących znalazło się m.in. srebro, choć chwilowy powrót optymizmu na rynki finansowe skłaniałby raczej do unikania takich inwestycji.
Dzisiejsza sytuacja niemal idealnie wpisuje się w długoterminowe prawidłowości. Wyraźne szczyty na rynku surowców były dotychczas widoczne mniej więcej co 30 lat: na samym początku lat 50., 80. i w 2008 roku. Następny zatem może przyjść dopiero wraz z nowym pokoleniem inwestorów.
Scenariusz „najgorsze jeszcze przed nami”, który na najbliższe kwartały, a może nawet lata, zakłada kontynuację spadków, a w najlepszym razie trend boczny, co miałoby iść w parze z pogarszającą się sytuacją w gospodarkach, nie wszystkich jeszcze zdążył przekonać. Nie obstawia go na przykład Karol Godyń, zarządzający funduszem BPH Globalny Żywności i Surowców.
– Długoterminowo fundamenty sprzyjają w zasadzie każdej grupie surowców – przekonuje Godyń.
Na świecie pojawił się niedawno 7-miliardowy człowiek, a jednocześnie spada areał upraw – dysproporcja ma korzystnie oddziaływać na ceny żywności. Paliwom, zwłaszcza ropie, mają pomagać topniejące zapasy (na przykład w Stanach Zjednoczonych od końca maja do końca listopada spadły z 374 do 339 mln baryłek) i podaż: szacuje się, że przy obecnych technologiach wydobycia ropy wystarczy na kilkadziesiąt lat. Zapotrzebowanie na metale przemysłowe, jak miedź czy stal, ma – mimo spowolnienia produkcji – rosnąć, bo gospodarki ciągle wykazują niedobór. Zdaniem optymistów spekulanci przestraszyli się oznak spowolnienia na wyrost, ale teraz, zachodząc po drodze po rozum do głowy, już na dłużej wrócili na rynek.
– Na niespotykaną dawno skalę górę wzięły emocje, które jednak już opadają – mówi Godyń.
– Rynek pokazuje siłę. To oznacza prawdopodobnie, że ekonomiści, politycy i inwestorzy, którzy zapowiadają ekonomiczną recesję, mylą się. Rynki akcji i surowców mają za sobą już minima i wkrótce wrócą na ścieżkę wzrostu – komentuje Jarosław Niedzielewski, zarządzający funduszami Investors TFI.
Uspokajają go choćby cenowe rekordy wszech czasów na stacjach benzynowych w wielu krajach. Relatywnie drogie paliwo nie jest zjawiskiem zapowiadającym rychłą dekoniunkturę gospodarczą.
Zła wiadomość jest taka, że świat ostatnio potrafi zaskakiwać. Jeszcze w połowie tego roku mało kto myślał, że jesienią gospodarki staną na krawędzi recesji, a Grecja nie będzie w stanie uniknąć bankructwa. Co więcej, mocne długoterminowe fundamenty  dla rynku surowców nie zdołały w 2008 r. powstrzymać Armagedonu, który zepchnął notowania nawet poniżej cen wydobycia. Przykład: uzyskanie tony miedzi w najmniej efektywnych kopalniach kosztuje ok. 4 tys. dol., ale na rynku płacono mniej niż 3 tys. dolarów.
Dobra wiadomość? Tańsze surowce są korzystne dla gospodarek, bo sprzyjają rozwojowi. Oby tylko tym razem przydały się rzeczywiście do rozkwitu, a nie do wychodzenia z zapaści.


POWIĄZANE

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...

Świadczenie 500 plus, a od początku 2024 roku podwyższone do 800 plus, wypłacane...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę