Skandal wokół promocji polskiej prezydencji przez gwiazdy Hollywood
19 września 2011
Ponad dwadzieścia gwiazd Hollywood, które wystąpiły w filmie promującym naszą prezydencję w Unii Europejskiej, może pozwać Polskę, ponieważ nie podpisywali zgody na użycie w takim kontekście ich wizerunku. W filmie wystąpili m.in. Jim Carrey, Morgan Freeman, Natalie Portman, Daniel Radcliffe, Ralph Fiennes, Danny DeVito i Russell Crowe.
W filmie promującym polską prezydencję w Unii Europejskiej ponad dwadzieścia najsłynniejszych gwiazd show biznesu zdradziło, z czym kojarzy im się Polska. Skojarzenia były różne i rozciągały się między szacunkiem dla naszej historii a rzeczami błahymi. Robert Redford wyrażał swój podziw dla Lecha Wałęsy, Robert Duvall dla polskiej kawalerii, a Peter Weir – polskiego ducha, który pozwolił nam przetrwać rozbiory. Russell Crowe z kolei wspominał jazdę na rowerze po Poznaniu, a Terence Stamp – zakupy w Warszawie.
- Mamy prawa autorskie – odpowiada szef MSZ Radosław Sikorski. - Szkoda, że niektórzy szukają dziury w całym - dodaje. MSZ z kolei wyjaśnia, że nie zapłacił gwiazdom za promocję Polski, a wszelkie roszczenia wziął na siebie producent filmu.
- To jest film dokumentalny, a nie promocyjny, więc szczególne zgody nie są potrzebne – tłumaczy w "Dzienniku Gazecie Prawnej" Jerzy Szkamruk, reżyser i producent filmu. I dodaje, że umowę na wykorzystanie wizerunków gwiazd ma dziennikarz Roman Rogowiecki, od lat przeprowadzający wywiady z aktorami i reżyserami.
Jednak sprawa nie jest tak jednoznaczna. – Czołowi aktorzy zwykle otrzymują zapłatę przewyższającą milion dolarów za udział w komercyjnej kampanii reklamującej jakiś produkt czy firmę – wyjaśnia Ted Shapiro, ekspert ds. prawnych Motion Picture Association of America. – Jeśli film został umieszczony w internecie, można uznać, że jest dostępny na całym świecie. I może przynieść naszemu krajowi korzyści – większą liczbę turystów czy inwestorów – tłumaczy w "DGP" dr Wojciech Mucha, ekspert od prawa autorskiego.