Wrze na wybrzeżu. Co drugi rybak nie zgadza się z przyznanym limitem połowowym na ten rok. W porcie kołobrzeskim aż 60 % armatorów złożyło odwołania. Twierdzą, że zbyt niskie kwoty połowowe doprowadzą ich do bankructwa. Ministerstwo robi im nadzieje, że limity uda się nieco zwiększyć w drugiej połowie roku.
Przy podziale kwot połowowych kutry i łodzie podzielono na cztery grupy - w zależności od długości i m.in. ilość odłowionych ryb w ostatnich trzech latach. Indywidualnego limitu nie dostały tylko łodzie do 10 metrów. Mają łowić ze wspólnej puli, aż do jej wyczerpania. W Kołobrzegu odwołania złożyło 60 procent armatorów. Zdaniem rybaków, podobnie będzie również w innych portach. Ministerstwo twierdzi, że ma rezerwę na - jak podkreśla - zasadne odwołania.
Rybacy nie wierzą w zapewnienia ministerstwa, że we wrześniu limity mogą się zwiększyć o kolejne 700-800 ton, bo nie wykorzystają ich rybacy, którzy w połowie roku zezłomują kutry. Zdaniem organizacji rybackich, ministerstwo wspólnie z nimi powinno jeszcze raz podzielić kwoty połowowe pomiędzy poszczególne kutry. Powinno też domagać się od Komisji Europejskiej zwiększeniu kwot połowowych dla Polaków.